W serii ataków w Nowej Szkocji, w południowo-wschodniej Kanadzie, w nocy z soboty na niedzielę zginęło ponad 19 osób. Policja bada obecnie 16 miejsc zbrodni w środkowej i północnej części prowincji - poinformowali przedstawiciele policji.

Mogę potwierdzić, ze jest ponad 19 ofiar - mężczyzn i kobiet; wszystkie ofiary były osobami dorosłymi, niektóre były znane podejrzanemu, inne nie - powiedział nadinspektor Chris Leather podczas konferencji prasowej.

Śledczy w tej chwili badają 16 miejsc zbrodni w środkowej i północnej części prowincji. Pięć z nich to spalone budowle, głównie domy. Niewykluczone, że odnalezione zostaną kolejne ofiary śmiertelne.

Jesteśmy we wczesnych stadiach ogromnie skomplikowanego dochodzenia, nadal zbieramy informacje i szukamy odpowiedzi - podkreślił. Dodał, że w najbliższych dniach policja przedstawi porządek chronologiczny wydarzeń z uwzględnieniem poszczególnych lokalizacji.

Poinformowano również, że Chad Morrison, policjant, który odniósł rany postrzałowe w pościgu za sprawcą, wraca do zdrowia we własnym domu. W pościgu zginęła policjantka Heidi Stevenson, żona i matka dwójki dzieci, która miała za sobą 23 lata służby.

W sprawie jest tylko jeden podejrzany - powiedział Leather. Motywy zbrodni nadal nie są znane, a podejrzany nie był znany policji.

Potwierdzono również, że sprawcy udało się tak długo unikać złapania, ponieważ poruszał się pojazdem "prawie identycznym z wozem policyjnym", a później zdobył inny samochód.

Tragiczne wydarzenia rozpoczęły się od strzelaniny w miejscowości Portapique, ok. 130 km na północ od stolicy prowincji, Halifax. Następnie podejrzany przemieszczał się na terenie prowincji, pozostawiając za sobą płonące budynki i kolejne ofiary. Jak podała policja, sprawca oprócz broni palnej mógł użyć również "innych środków".

Po ponad 12-godzinnym pościgu policyjnym podejrzany został unieszkodliwiony w niedzielę przed południem czasu miejscowego w Enfield, ok. 40 km na północ od Halifax. Mężczyzna, zidentyfikowany jako 51-letni Gabriel Wortman, zginął na miejscu, prawdopodobnie po wymianie ognia z policją.

Wśród zidentyfikowanych dotychczas ofiar jest m.in. nauczycielka szkoły podstawowej i pielęgniarka.

Liczba ofiar przekracza tę ze strzelaniny na politechnice w Montrealu w 1989 roku, która uważana była dotychczas za najbardziej krwawą w historii Kanady. 30 lat temu 25-letni Marc Lepine, uzbrojony w karabinek Mini-14, krzycząc, że walczy z feminizmem, zastrzelił 14 kobiet, w tym Polkę Barbarę Klucznik-Widajewicz, po czym popełnił samobójstwo.