Zagorzali monarchiści rozbili namioty w Londynie w pobliżu Opactwa Westminsteru. Koczują w nich dzień i noc, by zapewnić sobie najlepsze miejsce przed piątkowym ślubem Kate Middleton z księciem Williamem.

Kierowcy skarżą się, że "koczownicy" utrudniają ruch, ponieważ policja utworzyła dla pieszych usuniętych z chodnika specjalny szpaler odgrodzony barierkami, co zwęziło ruchliwą Victoria Street.

Namiotowe miasteczko nieopodal Opactwa nie przestaje się rozrastać. Jego mieszkańcy przybrali namioty brytyjskimi chorągiewkami i innymi patriotycznymi dekoracjami w kolorach czerwonym i niebieskim. Niektórzy przyszli z nadmuchiwanymi sofami do siedzenia, a co bardziej przewidujący z termosami z herbatą, podręcznymi kuchenkami z butlą na gaz i parasolkami.

Inni dla ochrony przed zimnem zawinęli się we flagi, którymi będą powiewać w piątek rano. Popularna prezenterka telewizyjna Amanda Holden nazwała ich "postrzeleńcami".

Najlepsze miejsce zajął 56-letni John Loughrey, który stawił się w środę ze śpiworem, składanym krzesełkiem i prowiantem w dwóch plastykowych torbach. Ubrał się w podkoszulek z podobizną Williama i Kate.

Podkoszulki te, to druga najlepiej sprzedająca się pamiątka ze ślubu, obok ręczników kuchennych, na których William i Kate sportretowani są na tle narodowej flagi. Popularne są też małe chorągiewki, które wpina się w kapelusz i balony.