Belgowie wpadli w popłoch z powodu komara tygrysiego. Azjatycki owad, którego odkryto w porcie w Antwerpii, roznosi niebezpieczne, tropikalne choroby (m.in. żółtą febrę, gorączkę Zachodniego Nilu czy japońskie zapalenie mózgu).

Komary (niewykluczone, że jest ich więcej) prawdopodobnie zostały przeniesione w używanych oponach samochodów lub w importowanych z Chin  bambusach. Belgijski Instytut Tropikalny zapewnia, że na razie nie ma zagrożenia dla ludzi.

Z powodu komara tygrysiego belgijscy naukowcy objęli nadzorem port w Antwerpii. Specjalna kontrola dotyczy zwłaszcza firmy importującej używane auta. Naukowcy liczą, że komary tygrysie, które mogą być w transporcie opon wyginą, gdy przyjdą mrozy. Jeżeli jednak klimat się ociepli, to owady mogą stanowić zagrożenie.

W Holandii problem z komarem tygrysim pojawił się już w zeszłym roku. Owada znaleziono w miejscowości Oss. Władze zarządziły wówczas odkażanie oraz przeprowadzały inspekcje w poszukiwaniu owadów, nawet w prywatnych ogrodach.

Komara tygrysiego można poznać po charakterystycznych biało-czarnych paskach. Owady te występują w Europie Południowej i coraz bardziej przesuwają się na Północ. Pojawienie się ich w Polsce to prawdopodobnie kwestia czasu.