To nie światowy kryzys spowodował upadek rosyjskiej giełdy, której wycena w ciągu kilku miesięcy spadła o 74 procent. Tak uważa znany rosyjski ekspert, szef Instytutu Ekonomicznych Analiz i naukowiec waszyngtońskiego Instytutu Katona Andriej Illarionow, który o wywołanie katastrofy oskarża Kreml. Według niego za kryzysem stoi polityka.

Wywołanie wojny z Gruzją i straszenie nowym wyścigiem zbrojeń, to była odsłona pierwsza. W odróżnieniu od władz rosyjskich inwestorzy boją się wojen. I zimnych i gorących, i nawet rozmów o wojnach - mówi Illarionow korespondentowi RMF FM:

Ale Kreml spodziewał się ucieczki kapitału, więc nastąpiła druga część operacji. Po stworzeniu monopolu w polityce, kremlowscy oligarchowie przejmują teraz na własność gospodarkę. Wykorzystują rezerwy państwowe. Z pomocą ogromnych rezerw przekazywanych wąskiemu kręgowi bliskich władzy bankom i firmom, następuje ustanowienie monopolu rosyjskiej ekonomii - twierdzi Illarionow, nazywając te działania katastrofą:

Według niezależnych rosyjskich mediów Kreml zabronił w telewizji używać słów kryzys i upadek, by nie wywoływać paniki u ludzi.