Interesujący krok - tak izraelski premier Ehud Olmert ocenia zapowiedź władz w Bejrucie wysłania na południe Libanu 15 tys. żołnierzy. Musimy się przyjrzeć tej propozycji - na ile jest to realne i kiedy mogłoby do tego dojść - dodał.

Wcześniej jeden z pracowników jego gabinetu - Cachi Hanegbi szef komisji spraw zagranicznych i obrony izraelskiego Knesetu – zaznaczał, że libańska armia jest wirtualna, gdyż nigdy nie brała udziału w rzeczywistym konflikcie. Wg niego wysłanie wojsk na południe Libanu to propagandowy "wybieg", którego celem jest ułatwienie sytuacji Hezbollahowi. To zasłona dymna, za którą Hezbollah będzie mógł spokojnie nas atakować - dowodził.

Wczoraj dowództwo libańskiego wojska ogłosiło apel do rezerwistów i zapowiedziało wysłanie na tereny, gdzie toczą walki, 15 tysięcy żołnierzy. Władze w Bejrucie mają nadzieję, że to posunięcie przygotuje drogę do wprowadzenia korzystnych dla Libanu poprawek do powstającej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Według agencji Reutera, rezolucja będzie głosowana jutro lub pojutrze.

A izraelska armia prze w głąb Libanu. Jak ujawnił minister obrony, armia dostała instrukcje, by zająć kolejne obszary Libanu skąd wystrzeliwane są rakiety Hezbollahu. Amir Perec poinformował również, że izraelskie wojsko przeszło do "drugiego etapu ofensywy lądowej". Prawdopodobnie chodzi o zajęcie terenów aż do rzeki Litani, płynącej w odległości od czterech do trzydziestu kilometrów od granicy izraelsko-libańskiej.

Wg ostatnich szacunków od czasu rozpoczęcia izraelskiej ofensywy przeciwko Hezbollahowi zginęło w sumie ponad 1100 osób, prawie 3400 zostało rannych.

W Libanie śmierć poniosły 944 osoby cywilne, w tym dziesiątki dzieci, oraz 29 wojskowych i policjantów. Do tej liczby należy dodać 53 bojowników Hezbollahu i 7 sojuszniczego, szyickiego ugrupowania Amal. Wśród ofiar śmiertelnych znalazło się 4 obserwatorów ONZ z sił rozjemczych UNIFIL.

Po izraelskiej stronie od rakiet Hezbollahu zginęło 36 cywilów oraz 61 wojskowych.