Jedna z belgijskich szkół średnich wprowadza od września obowiązkowe tablety. Dyrektor chce, by każdy uczeń miał własnego iPada. Sprawa wywołała w Belgii burzę, bo zakup nowoczesnych gadżetów będą musieli w całości sfinansować rodzice.

Szkoła w Blankenberge, w której uczy się 750 osób, wyraźnie stawia na nowoczesność. Lekcje i zadania domowe na tabletach to coś, co budzi zachwyt młodzieży. To oznacza mniejsze zużycie papieru i większą skuteczność - mówią entuzjaści.

Rodzice podchodzą do sprawy z dużo mniejszą radością. Martwią się tym, że czeka ich wydatek ponad 500 euro. Niektórzy protestują, a inni poszli o krok dalej i... zmienili dzieciom szkoły.

Mimo kontrowersji dyrektor placówki twardo trzyma się swojego pomysłu na lekcje z tabletem w ręku. To dostarczy uczniom więcej motywacji i da lepsze rezultaty - przekonuje. Twierdzi także, że dzięki tabletom będzie można zaoszczędzić na książkach i atlasach.

Sprawa szkoły w Blankenberge stała się w Belgii tak głośna, że jeszcze przed początkiem roku szkolnego na jej temat wypowie się minister edukacji.