Holenderskie miasta chcą zakładać legalne uprawy konopi. Gminy są gotowe nawet organizować i nadzorować plantacje. Jako najważniejsze argumenty wysuwają bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców. W Holandii od lat obowiązuje dosyć kontrowersyjne prawo, które zezwala na zakup niewielkiej ilości narkotyków miękkich - do 5 gramów, ale zabrania ich produkcji.

Dwa holenderskie miasta Arnhem i Nijmegen chcą wspólnie założyć legalną plantację konopi, która znajdowałaby się w jednej ze szklarni. Burmistrzowie wysuwają wiele argumentów, z których główne to bezpieczeństwo i zdrowie.

Projekt tworzenia publicznych, legalnych upraw marihuany ma ograniczyć powstawanie jak grzyby po deszczu nielegalnych plantacji, a więc zlikwidować szarą strefę. Obecnie panuje absurdalna sytuacja, ponieważ legalne w Holandii coffeshopy muszą kupować nielegalny towar. Nadzorowane i certyfikowane uprawy dawałyby natomiast gwarancję jakości.

Obecnie prawie nikt nie kontroluje, czy w marihuanie sprzedawanej w coffeshopach nie ma toksycznych dodatków. Według burmistrza Heerlen, bardzo często w nielegalnych uprawach stosuje się toksyczne środki do oprysku, by rośliny szybciej rosły. Z punktu widzenia zdrowia jest to bardzo niebezpieczne - argumentuje burmistrz.

Wraz z legalizacją upraw marihuany zmniejszy się także przestępczość - dowodzą inni burmistrzowie. Padają także argumenty finansowe. Państwo może nawet zyskać miliard euro rocznie na legalizacji upraw - uważa burmistrz Zwijndrecht Dominic Schrijer. Chodzi o korzyści z handlu i podatków. Niektórzy uważają jednak, że tego argumentu nie należy wysuwać publicznie, by nie wyglądało na to, że władze chcąc załatać dziury budżetowe, sięgając po narkotyki.

Minister sprawiedliwości Ivo Opstelten ma zająć stanowisko w sprawie legalizacji upraw w najbliższych tygodniach.

(MRod)