Dziewiąty dzień trwa już walka greckich strażaków z pożarem w górach Parnon na wchodzie Peloponezu. Udało się natomiast uspokoić sytuację w innych miejscach regionu.

W walce z ogniem w górach Paron strażacy wykorzystują cztery samoloty i śmigłowiec. Ogień nie zagraża bezpośrednio żadnej miejscowości. Dwa inne samoloty i trzy śmigłowce skierowano do walki z żywiołem w prefekturach Arkadii i Mesenii na Peloponezie.

Inne pożary, m.in. w prefekturze Joanina w Epirze na zachodzie

kraju i w prefekturze Kilkis na północy zostały ugaszone. Nowe

ognisko pożaru, który w sobotę wybuchł w prefekturze Imathia,

także na północy, powinien zostać opanowany w ciągu dnia.

Na szczęście meteorolodzy zapowiadają ochłodzenie. W Attyce, w okolicach Aten, gdzie w sobotę było 40 stopni Celsjusza, temperatura ma spaść do 32 stopni.

Wielkie pożary na Peloponezie wybuchły 24 sierpnia; ich

rozprzestrzenianiu sprzyja fala upałów - już trzecia tego lata w 

Grecji.

Pożary spowodowały śmierć co najmniej 63 ludzi i strawiły ok. 200

tys. hektarów lasów. Władze szacowały, że straty mogą wynieść 1,2 miliarda euro. Miejscowe media pisały jednak nawet o 4 mld euro strat.