„ZSRR można było mimo wszystko utrzymać, gdyby stał się on konfederacją suwerennych republik, jednak przed 30 laty nie doceniono problemów narodowościowych w tym państwie” - powiedział Michaił Gorbaczow, który w 1991 roku ustąpił ze stanowiska prezydenta Związku Radzieckiego.

Nawet po puczu (z sierpnia 1991 roku - przyp. RMF FM), gdy republiki ZSRR ogłaszały niepodległość, a rola prezydenta ZSRR była bardzo osłabiona, uważałem, że Związek Radziecki można utrzymać. Zaproponowałem, by porozumieć się w sprawie Związku Suwerennych Państw - powiedział Gorbaczow agencji TASS. Wywiad z twórcą pieriestrojki, a potem pierwszym i jedynym prezydentem ZSRR, opublikowano w 30. rocznicę ustąpienia z tego stanowiska.

Gorbaczow przekonywał, że proponowany przez niego scenariusz "byłby o wiele lepszy niż to, co nastąpiło po rozpadzie ZSRR". Dni przed swoją rezygnacją z urzędu prezydenta nazwał "czarnymi dniami" dla niego samego, Rosji i ZSRR.

Przekonywał też, że musiał wówczas oddać władzę pokojowo. Wskazał, że gdyby podjął decyzję o użyciu siły w celu utrzymania władzy, to w kraju wybuchłby konflikt, którego skutki byłyby nieprzewidywalne. Uważałem, że nie można do tego dopuścić - oświadczył.

Do puczu przeciwko rządom Gorbaczowa doszło w sierpniu 1991 roku, gdy jego współpracownicy z grona "twardogłowych" komunistów z poparciem części armii próbowali powstrzymać rozpad systemu komunistycznego.

Pucz nie powiódł się, natomiast przyspieszył proces dezintegracji ZSRR. 8 grudnia 1991 roku przywódcy trzech republik - Białorusi, Rosji i Ukrainy: Stanisław Szuszkiewicz, Borys Jelcyn i Leonid Krawczuk - podpisali porozumienie białowieskie, formalnie kończące istnienie ZSRR i powołujące na jego miejsce Wspólnotę Niepodległych Państw.

Gorbaczow, jako prezydent faktycznie nieistniejącego już ZSRR, 25 grudnia 1991 roku zrezygnował ze stanowiska.