​Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział międzynarodowym obserwatorom niedzielnego referendum w jego kraju, by "znali swoje miejsce" po tym, jak skrytykowali oni kampanię i sam plebiscyt za niespełnianie międzynarodowych standardów.

​Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział międzynarodowym obserwatorom niedzielnego referendum w jego kraju, by "znali swoje miejsce" po tym, jak skrytykowali oni kampanię i sam plebiscyt za niespełnianie międzynarodowych standardów.
Recep Tayyip Erdogan /TOLGA BOZOGLU /PAP/EPA

Erdogan dodał, że dla Turcji nie jest ważne, czy Unia Europejska zerwie z nią rozmowy na temat członkostwa. Jeszcze na początku kwietnia deklarował wszelako, że po referendum Ankara wróci do kwestii przystąpienia do UE.

Szef tureckiego państwa przemawiał w poniedziałek do tłumów wymachujących tureckimi flagami ze schodów pałacu prezydenckiego w Ankarze.

Referendum konstytucyjne, w którym większość Turków opowiedziała się za zmianą systemu z parlamentarnego na prezydencki, zakończyło debatę na temat zmian w konstytucji - oświadczył Erdogan. Teraz rozpocznie się wdrażanie reform, w tym w wymiarze sprawiedliwości.

Według wstępnych wyników tureckiej komisji wyborczej w plebiscycie 51,4 procentami głosów zwyciężyli zwolennicy prezydenckiego system rządów, który zastąpi dotychczasowy system parlamentarny; było ich o 1,25 mln więcej niż głosujących przeciwko wprowadzaniu zmian. Ostateczne wyniki mają być znane w ciągu 10-11 dni.

Tymczasem wspólna misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) i Rady Europy uznała, że procedury zastosowane w kampanii i podczas tureckiego referendum nie spełniały międzynarodowych standardów.

Erdogan oświadczył, że Turcja "nie widziała, nie słyszała i nie uznaje" doniesień misji obserwacyjnej OBWE. Dodał, że niektóre europejskie kraje bardziej sprzeciwiały się zmianom konstytucyjnym w Turcji niż nawet sama opozycja w jego kraju.

Podobnie wypowiedział się tego dnia premier Turcji Binali Yildirim, według którego przesłanie ludzi w referendum jest jasne, zakończyło bowiem wszystkie spory.

Erdogan prezydentem do 2029 roku?

Według obserwatorów wynik referendum z 16 kwietnia zadecyduje o największej zmianie w systemie politycznym Turcji w nowożytnej historii tego kraju, od czasu gdy przed niemal 100 laty stworzono podwaliny Republiki Turcji.

W styczniu turecki parlament przegłosował nowelizację konstytucji, która umożliwia zmianę systemu politycznego w kraju. Nowelizacja ustawy zasadniczej wymaga zatwierdzenia w referendum. Reforma zakłada m.in., że prezydent będzie jednocześnie szefem państwa i rządu, będzie mógł sprawować władzę za pomocą dekretów, a także rozwiązywać parlament. Wzrośnie także jego wpływ na wymiar sprawiedliwości.

Sprawowanie urzędu prezydenta nadal będzie ograniczone do dwóch kadencji, ale ich liczenie rozpocznie się na nowo od wyborów zaplanowanych na listopad 2019 roku. Teoretycznie więc dzięki tym zmianom prezydent Erdogan będzie mógł pozostać przy władzy przynajmniej do 2029 roku.

Zamysł wzmocnienia politycznej pozycji Erdogana niepokoi jego przeciwników, którzy oskarżają go o autorytaryzm, zwłaszcza od czasu czystek po udaremnionej próbie puczu z 15 lipca 2016 roku. Władze w Ankarze twierdzą, że system prezydencki jest konieczny dla zapewnienia stabilności państwa wobec wyzwań takich jak niepewna sytuacja w sferze bezpieczeństwa, spowolnienie gospodarcze i trwający konflikt zbrojny w sąsiedniej Syrii, w który zaangażowane są wojska tureckie.

Negocjacje członkowskie Turcji w UE, otwarte w 2005 roku, są de facto wstrzymane. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker ostrzegł w marcu, że przywrócenie kary śmierci uniemożliwi kontynuowanie rozmów o tureckiej akcesji.

W niedzielę przemawiając do tłumów, jakie zgromadziły się w rodzinnym mieście Erdogana - Stambule, prezydent zapowiedział zainicjowanie "natychmiastowej debaty" nad przywróceniem w kraju kary śmierci. Erdogan nie wykluczył zorganizowania w tej sprawie kolejnego referendum, gdyby miało się to okazać konieczne. W czasie kampanii przed plebiscytem w sprawie zmiany systemu rządów wielokrotnie opowiadał się za przywróceniem kary śmierci, jeśli będą tego chcieli Turcy. Deklarował też, że jeśli parlament przyjmie odpowiednią ustawę o przywróceniu kary śmierci, on bez wahania ją podpisze.

W listopadzie roku Komisja Europejska oceniła, że Turcja cofnęła się na drodze do spełnienia warunków członkostwa w UE w wielu dziedzinach, jak niezawisłość sądów, poszanowanie dla wolności słowa, mediów i zasad rządów prawa. Raport na temat Turcji był bardzo krytyczny przede wszystkim ze względu na wydarzenia w tym kraju po próbie wojskowego zamachu stanu.

(az)