Brytyjska policja wszczęła dochodzenie w sprawie okoliczności tragicznej śmierci 2-letniego Bronsona Battersby'ego. Ciała dziecka i jego ojca zostały znalezione w domu w Skegness. Sekcja zwłok wykazała, że maluch zmarł z głodu. Jego ojciec umarł kilka dni wcześniej na zawał serca.

Ciała 2-letniego Bronsona Battersby i jego 60-letniego ojca Kennetha zostały znalezione w domu w Skegness 9 stycznia. 

Brytyjska policja mówi o "wstrząsających okolicznościach" śmierci ojca i syna. Wszystko wskazuje na to, że 60-latek zmarł na zawał serca. Mały Bronson, pozbawiony wody do picia i jedzenia, umarł kilka dni później.

"The Sun" podał, że 2-latek zmarł przytulony do nóg ojca. 

Wszyscy chcemy szybko poznać odpowiedź na pytanie, jak doszło do tej tragedii - powiedział BBC minister odpowiedzialny za policję Chris Philp.

Pukali do drzwi - nikt nie odpowiadał

Według wstępnych ustaleń opieka społeczna ostatni raz skontaktowała się z Kennethem Battersby 27 grudnia zeszłego roku

Na 2 stycznia zaplanowana była wizyta w domu. W tym dniu jednak nikt nie otworzył drzwi. 

Dwa dni później pracownicy socjalni zapukali ponownie, znowu bezskutecznie i dopiero po trzeciej wizycie 9 stycznia wszczęli alarm. Poprosili o otworzenie drzwi administratorkę budynku, weszli do domu i dokonali makabrycznego odkrycia. 

Matka Bronsona: Koszmar, z którego się nie obudzę

Jak pisze brytyjska prasa, rodzice Bronsona rozstali się w 2019 roku, wracali do siebie na chwilę i znowu zrywali. Chłopiec miał rodzeństwo: 3-letnią siostrę i 7-letniego brata. Starsze dzieci mieszkały z matką, on z ojcem.

Matka chłopca pół roku temu przeprowadziła się do nowego mieszkania. Nie wzięła ze sobą synka, ponieważ były w nim wysokie schody bez poręczy. Uznała, że chłopiec u ojca będzie bezpieczniejszy. Kobieta ostatni raz widziała Bronsona w listopadzie. Wtedy to pokłóciła się z byłym partnerem i jak mówi - postanowiła "dać mu więcej przestrzeni". 

Opieka socjalna była zaangażowana. Wiedziałam, że są w pobliżu i sprawdzają, co u nich - powiedziała "The Sun". 

Nie rozumiem, dlaczego wcześniej nie podnieśli alarmu. Dlaczego tego nie zrobili? To jakiś koszmar, z którego nigdy się nie obudzę - stwierdziła 40-letnia kobieta.