Cztery razy wyżej niż zezwalają przepisy! To najnowsze ustalanie dochodzenia w sprawie kolizji drona z samolotem pasażerskim, do którego w minioną niedzielę doszło niedaleko lotniska Heathrow w Londynie. Airbus z 132 osobami na pokładzie podchodził do lądowania. Leciał do Londynu z Genewy.

Cztery razy wyżej niż zezwalają przepisy! To najnowsze ustalanie dochodzenia w sprawie kolizji drona z samolotem pasażerskim, do którego w minioną niedzielę doszło niedaleko lotniska Heathrow w Londynie. Airbus z 132 osobami na pokładzie podchodził do lądowania. Leciał do Londynu z Genewy.
Do kolizji drona z samolotem doszło w niedzielę /ANDY RAIN /PAP/EPA

W momencie kolizji dron znajdował się nad parkiem Richmond, położonym w zachodniej części miasta, niedaleko Heathrow. Był pilotowany na wysokości ponad 500 metrów.

Obowiązujące na Wyspach Brytyjskich przepisy zezwalają na unoszenie ich do wysokości 120 metrów nad ziemią.

Problem w tym, że powszechnie dostępne i stosunkowo niedrogie drony (można je kupić już za 400 funtów) mogą z powodzeniem wznosić się znacznie wyżej, nawet do kilometra.

Pilotujący powinien jednak zachować odpowiednią powściągliwość i nie tracić z maszyną kontaktu wzrokowego. Mimo przeprowadzonych poszukiwań, policja nie znalazła w parku szczątków drona, który był przyczyną niedzielnej kolizji.

Eksperci ostrzegają, że popularny dron może stać się łatwym narzędziem w rękach terrorystów. Przymocowanie do niego niewielkiego ładunku wybuchowego nie powinno stanowić większego problemu. Może też poruszać się zaprogramowany, co jeszcze bardziej utrudnia identyfikację właściciela.

Eksperci wzywają do stworzenia spisu nazwisk i adresów ludzi, którzy zakupują drony. Podobna baza danych istnieje w Stanach Zjednoczonych.


(j.)