W polskich warunkach czyn, jakiego dopuścił się przed ponad 30 laty Roman Polański, to pedofilia - ocenia były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca polskiemu reżyserowi, iż w 1977 roku uwiódł trzynastoletnią wówczas Samanthę Geimer. W związku z tą sprawą Polański został w sobotę aresztowany przez szwajcarską policję.

W naszych warunkach określilibyśmy to przestępstwo jako pedofilię, dlatego że mamy do czynienia ze stosunkiem płciowym z osobą poniżej lat piętnastu - mówi reporterowi RMF FM Markowi Balawajdrowi Zbigniew Ćwiąkalski. Zaznacza, że w ubiegłym tygodniu Sejm zaostrzył przepisy, dotyczące pedofilii:

Były minister dodaje jednak, że sprawa zatrzymania Polańskiego jest sporna i dwuznaczna. Nie da się jej ocenić wyłącznie w kategoriach czarne - białe, są tutaj bardzo charakterystyczne odcienie szarości. Legalista powie: Przestępstwo powinno być ścigane i osądzone. Humanitarne podejście wskazywałoby na to, że trzeba na starszego człowieka spojrzeć nieco łagodniej i na czyn, który popełnił kiedyś i który chyba należy traktować jako bardzo poważny błąd młodości - mówi Ćwiąkalski:

Na miejscu obrońców Polańskiego były minister sprawiedliwości starałby się o zamianę środka zapobiegawczego z aresztu ekstradycyjnego na poręczenie majątkowe. Zaznacza jednak, że z punktu widzenia czysto prawnego nic nie można zarzucić władzom szwajcarskim, dlatego że był - wszystko na to wskazuje - międzynarodowy nakaz aresztowania, jest umowa o ekstradycję między Stanami Zjednoczonymi a Szwajcarią, osoba została zatrzymana, nakaz aresztowania był nadal aktualny. Także nie widziałbym tutaj zastrzeżeń od strony prawa:

Zbigniew Ćwiąkalski wyjaśnia również, że nakaz zatrzymania i tymczasowego aresztowania oraz wniosek o ekstradycję powinien być skierowany do konkretnego kraju:

Zdaniem Zbigniewa Ćwiąkalskiego, jeśli reżyser zostanie wydany stronie amerykańskiej, czeka go proces. Były minister sprawiedliwości zastrzega jednak, że niewątpliwie ten upływ czasu - 32 lata - od popełnienia czynu zabronionego będzie miał jakiś wpływ na ewentualny wyrok. Zresztą prokuratura amerykańska mówi, że wcześniej występowaliby o skazanie na karę pozbawienia wolności, teraz musieliby to na nowo rozważyć.

Odnosząc się do apeli europejskich polityków - między innymi szefów dyplomacji Polski i Francji - a także artystów o ułaskawienie Polańskiego, Ćwiąkalski stwierdza, że - jego zdaniem - nie mogą one na tym etapie przynieść skutku. Prawo łaski stosuje się bowiem wobec osób już skazanych, a nie w trakcie procesu. Można mówić oczywiście o abolicji. W polskich warunkach wymaga ona ustawy. Nie wiem, jak jest w Stanach Zjednoczonych, ale nie wydaje mi się, żeby tutaj chciano ustalić specjalną ustawę, dotyczącą Romana Polańskiego i puszczenia w niepamięć jego czynu - podkreśla Zbigniew Ćwiąkalski:

Zapytany, czy sam dołączyłby do chóru obrońców Polańskiego, były minister sprawiedliwości podkreśla: Względy humanitarne przemawiają za tym, żeby go bronić. Ale od strony prawnej przestępstwo zostało popełnione, a popełnione przestępstwo powinno być ukarane. Tyle tylko, że powstaje pytanie, jaka kara byłaby właściwa. Dodaje, że Roman Polański jest człowiekiem zasłużonym dla światowej kinematografii. Nie jest to byle kto - mówi:

Roman Polański został zatrzymany w sobotę wieczorem na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania sprzed 31 lat. Reżyser trafił do tymczasowego aresztu ekstradycyjnego. Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca mu, że w 1977 roku uwiódł trzynastoletnią wówczas dziewczynkę. W stanie Kalifornia seks z nieletnią jest automatycznie kwalifikowany jako gwałt. Reżyser przed zakończeniem postępowania sądowego uciekł jednak do Francji, by uniknąć spodziewanej kary więzienia. Od tamtej pory unikał wizyt w krajach, które mają podpisane umowy ekstradycyjne z USA.