Odkąd w lutym junta wojskowa przejęła władzę w Birmie, tysiące mieszkańców z przygranicznych wiosek w obawie przed represjami uciekają do Indii. Uchodźców jest tak wielu, że regionowi grozi kryzys migracyjny - pisze dziennik "New York Times".

Tatmadaw (birmańska armia) celuje w regiony, w których działają stawiający jej opór uzbrojeni cywile tworzący "ludowe siły obronne". Według relacji mieszkańców żołnierze wystrzeliwują rakiety z wyrzutni w stronę dzielnic mieszkalnych, palą domy, odcinają dostęp do internetu oraz zapasów żywności, a nawet strzelają do osób usiłujących zbiec z kraju.

Organizacje pomocowe powiedziały "NYT", że przygotowują się na przybycie uchodźców oraz niepokoją się, że kraje sąsiednie - m.in. Tajlandia - mogą ich odsyłać z powrotem. W graniczącym z Bangladeszem i Indiami birmańskim stanie Czin jedno z miast, liczące wcześniej 12 tys. mieszkańców, we wrześniu niemal całkowicie opustoszało. Okoliczni mieszkańcy informują o gromadzeniu się w ostatnich tygodniach żołnierzy Tatmadaw, co może oznaczać dalsze represje oraz skłonić do ucieczki jeszcze więcej osób.

Od lutego, kiedy to armia przejęła władzę w kraju, ok. 15 tys. Birmańczyków zbiegło do Indii - wskazują dane ONZ. Catherine Stubberfield, rzeczniczka biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (UNHCR) na Azję i Pacyfik, powiedziała, że po ostatnich starciach z Tatmadaw do Indii przybyło z Birmy 5 tys. osób.

Uchodźcy powiedzieli "NYT", że od kilku dni śpią w lasach, niektórzy nie mają nic do jedzenia podczas przeprawy do Indii. Kiedy docierają na brzeg rozdzielającej oba państwa rzeki Tiau, wsiadają na bambusowe tratwy albo do łodzi, by wydostać się z Birmy.

Jeden z przedstawicieli władz graniczącego z Birmą indyjskiego stanu Mizoram przekazał anonimowo "NYT", że choć rząd Indii utrzymuje politykę niewpuszczania uchodźców do kraju, mieszkańcy regionu pomagają zbiegłym. Dodał, że w przeciwnym razie uchodźcom groziłaby śmierć.

Dyrektor organizacji praw człowieka Human Rights Watch na Azję Phil Robertson ostrzegł, że sytuacja z czasem będzie jeszcze trudniejsza. Środki do życia mogą być coraz trudniej dostępne i może pojawić się presja, by odsyłać (uchodźców - PAP) - wyjaśnił.