Odsunięty od władzy prezydent Kirgistanu zaapelował do społeczności międzynarodowej o nieuznawanie nowego, tymczasowego rządu w Biszkeku. Wciąż jestem prezydentem - oświadczył przebywający na Białorusi Kurmanbek Bakijew. Z kolei rząd tymczasowy Kirgistanu skrytykował Białoruś za przyjęcie odsuniętego od władzy prezydenta. Nowe władze w Biszkeku chcą go postawić przed sądem.

Kirgiski naród nie może zareagować pozytywnie na przybycie na Białoruś takiej osoby, która ma wiele ofiar śmiertelnych na sumieniu. Ten kryminalista powinien być wydany naszemu krajowi. Jeśli do tego nie dojdzie, pozostanie nam Interpol - powiedziała wczoraj wieczorem szefowa rządu tymczasowego, była minister spraw zagranicznych Roza Otunbajewa.

Nowe władze oskarżają Bakijewa o wysłanie sił bezpieczeństwa przeciwko antyprezydenckim demonstrantom 7 kwietnia w Biszkeku. W starciach zginęło wtedy ponad 80 osób. Próba stłumienia protestów okazała się jednak nieudana i władzę w kraju przejął rząd tymczasowy kierowany przez byłą szefową kirgiskiej dyplomacji.

Na Białorusi Bakijew ma "ochronę państwa i prezydenta"

Bakijew opuścił Kirgistan w ubiegłym tygodniu i udał się do Kazachstanu, gdzie złożył dymisję z urzędu prezydenta. W poniedziałek wyjechał z Kazachstanu i nie było jasne, w jakim kierunku się udał. Wczoraj prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka poinformował, że Bakijew wraz z rodziną przebywa od poniedziałku w Mińsku "pod ochroną państwa i prezydenta".

Wczoraj władze tymczasowe Kirgistanu ostrzegły byłego prezydenta, że gdyby zechciał wrócić do kraju, zostanie uwięziony.