Cztery osoby zginęły w ataku dwóch uzbrojonych w noże i siekiery Palestyńczyków na jedną z synagog w Jerozolimie. Napastnicy zostali zastrzeleni przez policję. Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że jego kraj "ostro odpowie" na ten atak.

Dwóch mężczyzn, uzbrojonych w noże, siekiery i pistolety, wtargnęło do synagogi w ultraortodoksyjnej dzielnicy Har Nof w zachodniej Jerozolimie i zaatakowało modlących się tam wiernych. Izraelska policja zastrzeliła obu napastników.

Według policji w ataku zginęły cztery osoby. Służby medyczne, na które powołuje się Reuters, informują, że dziewięć osób zostało rannych, w tym pięć jest w stanie krytycznym.

Hamas i Islamski Dżihad, dwa główne radykalne ugrupowania palestyńskie, wyraziły zadowolenie z ataku na synagogę. Na razie jednak nikt do niego się nie przyznał. 

Atak ten "jest odpowiedzią na śmierć męczennika Jusefa al-Ramuniego", palestyńskiego kierowcy autobusu, który w poniedziałek został znaleziony powieszony w swym autobusie w zachodniej Jerozolimie - oświadczył Hamas, cytowany przez agencję AFP.

Izraelska policja twierdzi, że dowody w sprawie kierowcy autobusu wskazują na samobójstwo. Jednak w palestyńskich mediach szybko pojawiły doniesienia, że Ramuniego zabili żydowscy napastnicy. Podsyciło to napięcia w mieście.

Sekretarz stanu USA John Kerry zdecydowanie potępił dzisiejszy atak. Nazwał go "czystym terrorem". To po prostu nie mieści się w ludzkim zachowaniu - powiedział Kerry.

(mpw)