Mężczyzna zatrzymany wczoraj przez szkocką policję na lotnisku w Glasgow to nie Xavier Dupont de Ligonnès – 58-letni francuski arystokrata, poszukiwany od ośmiu lat w związku z morderstwem rodziny. Takie są najnowsze informacje przekazane agencji Reutera przez źródła we francuskiej policji. Wcześniej zagraniczne media podawały, że funkcjonariusze są pewni, iż mężczyzna zatrzymany wczoraj na lotnisku to właśnie Dupont de Ligonnès. Francuz jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania w związku z zamordowaniem w 2011 roku swojej żony i czwórki dzieci.

Według źródła, na które powołuje się Reuters, badania DNA wykluczyły, by zatrzymany wczoraj mężczyzna był Xavierem Dupontem de Ligonnèsem.

Do zbrodni doszło w 2011 roku w rezydencji rodziny w Nantes.. Xavier Dupont de Ligonnès zastrzelił 48-letnią żonę Agnes oraz czwórkę ich dzieci - 20-letniego Arthura, 18-letniego Tomasa, 16-letnią Anne i 13-letniego Benoita. 

Prokuratura mówiła wprost - to była egzekucja. Wszystkie ofiary zginęły od dwóch strzałów w głowę. Zabójca użył pistoletu z tłumikiem. Zakopał ciała bliskich w przydomowym ogrodzie.

Zwłoki znaleziono dopiero po kilku tygodniach. Mężczyzna poinformował bowiem część znajomych, że wyjeżdża z rodziną do Australii. Innym zaś opowiedział, że jest amerykańskim szpiegiem, który podlega programowi ochrony świadków i dlatego musi na jakiś czas zniknąć.

W śledztwie wyszło na jaw, że pięć miesięcy przed zbrodnią De Ligonnès rozpoczął trening na strzelnicy w Nantes. W posiadłości znaleziono także rachunki, z których wynikało, że kupił tłumik, wózek na dwóch kółkach, łopatę i wapno kredowe, które mogło zostać użyte podczas zakopywania ciał.

Okazało się też, że Dupont de Ligonnès miał problemy finansowe. Próbował nawet pożyczyć pieniądze od swojej kochanki.

Od kwietnia 2011 roku Xavier Dupont de Ligonnès ukrywał się. Policja rozważała nawet wersję, że popełnił samobójstwo. Kilka razy miała sygnały, że ktoś widział osobę przypominającą go. 

Wczoraj wydawało się, że w końcu udało się namierzyć mordercę. Mężczyzna, uznany za arystokratę, został zauważony na lotnisku w Paryżu. Policja zdecydowała się go zatrzymać jednak dopiero w Glasgow. Nie stawiał oporu.

Francuskie media informowały, że Dupont de Ligonnès przeszedł operację plastyczną. Miał podróżować, posługując się skradzionym dowodem tożsamości. 

Z wcześniejszych maili, które zdobyła francuska policja, wynika, że De Ligonnès miał o sobie bardzo wysokie mniemanie. Myślę, że można uznać, że mam manię wyższości. Ale to wynika z prostej obserwacji: należę do grupy osób, które są inteligentne, zdeterminowane, zrównoważone, cieszą się dobrym zdrowiem psychicznym i moralnością. Takie osoby to rzadkość - stwierdził De Ligonnès. Odnosił się także do swojego katolickiego wychowania. Gdy dorastałem, byłem oddany religii, wierze, byłem pod wpływem babci i matki. Nie buntowałem się, jak inne nastolatki, nie brałem narkotyków i nie uganiałem za dziewczynami - napisał arystokrata w jednym z maili przejętych przez policję.