Ustawianie tabliczek z zakazem wyprowadzania zwierząt w parkach czy na placach zabaw jest niezgodne z prawem – uznał sąd administracyjny. To ogranicza bowiem prawa właścicieli psów. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".

Genialne! Wreszcie mamy przepis, który daje psiarzom równe szanse - komentuje w rozmowie z gazetą Magdalena Buszko z fundacji Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt "Viva".

Nie wszyscy jednak uważają, że przepis jest dobry. Zupełnie nie rozumiem tej decyzji. Chyba wiadomo, na co narażone są dzieci bawiące się w piaskownicy, w której hasają i załatwiają się psy - mówi Janusz Dziarski, przewodniczący rady gminy w Wołowie. A to właśnie od Wołowa, małego miasta na Dolnym Śląsku, wszystko się zaczęło - przypomina "Wyborcza".

Dwa lata temu tamtejsi radni przyjęli uchwałę o utrzymaniu czystości i porządku w mieście. Wśród kilku punktów wprowadzono również zapis o całkowitym zakazie wprowadzania zwierząt domowych do "obiektów użyteczności publicznej, z wyłączeniem obiektów przeznaczonych dla zwierząt, takich jak lecznice, wystawy itp.". Do tego radni zdecydowali również, że psy mają zakaz wstępu "na tereny placów gier i zabaw, piaskownic dla dzieci, kąpielisk i miejsc wykorzystywanych do kąpieli" - czytamy w gazecie. 

Dziennik zaznacza, że co do pierwszego zakazu radni zrobili wyjątek - psy asystujące osobom niepełnosprawnym mogą na terenie "budynków użyteczności publicznej" przebywać, ale właściciel musi mieć przy sobie potwierdzenie wyszkolenia psa i aktualną książeczkę szczepień. "Wyborcza" podkreśla, że uchwałę skontrolował wojewoda dolnośląski. Stwierdził on, że zapisy, które w praktyce oznaczają ustawienie w miejscach publicznych tabliczek "zakaz wyprowadzenia zwierząt", są niezgodne z prawem, bo wołowscy radni przekroczyli swoje kompetencje. 

Cały artykuł do przeczytania w najnowszym wydaniu "Gazety Wyborczej". Tam również przeczytacie następujące artykuły:

- Niepewne sankcje niepewnej Unii

- Wyrok za Nangar Khel

"Gazeta Wyborcza"

(mal)