W studni jednego z mieszkańców woda ma temperaturę ponad 50 stopni Celsjusza. Mimo, że nikt jej nie podgrzewa, jest tak gorąca, iż trudno wsadzić do niej rękę, by na przykład umyć samochód. Nikt nie potrafi tego logicznie wyjaśnić. Zagadkę podjął się rozwiązać Państwowy Instytut Geologiczny.

Właściciel gorącej studni i wójt Goczałkowic nie mają pojęcia, skąd bierze się gorąca woda. To rzeczywiście ciepła leci. Z wodą jest wszystko OK, jest sprawdzona nadaje się do picia - mówią. W dodatku na tym terenie teoretycznie nie powinno pojawić się źródło solankowe.

Żeby pierwszy poziom wód gruntowych miał temperaturę ponad 50 stopni Celsjusza - to absolutnie fenomenalne. Musiałoby to być jakieś ekstraordynaryjne zjawisko, bardzo wyjątkowe. Może to być spowodowane działalnością człowieka - na przykład pożarem torfu, ale prawdopodobny jest także wybuch metanu - mówi hydrogeolog z Państwowego Instytutu Geologicznego Andrzej Pacholewski. Dodaje, że nikt z żyjących geofizyków nie spotkał się do tej pory ze zjawiskiem, by w Polsce woda podziemna na poziomie 12 metrów miała tak wysoką temperaturę.

Śląski oddział Państwowegoi Instytutu Geologicznego będzie prosił o pieniądze na przeprowadzenie badań centralę i urząd marszałkowski.

Gorąca studnia w Goczałkowicach

Gorąca studnia w Goczałkowicach