Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał na karę dożywocia Tomasza J. Mężczyzna w marcu 2018 roku doprowadził do wybuchu kamienicy na poznańskim Dębcu, w którym zginęło 5 osób.

O tej tragedii mówiła cała Polska. 4 marca 2018 r. w wyniku wybuchu gazu zawaliła się kamienica przy ul. 28 Czerwca w Poznaniu. W gruzach budynku znaleziono ciała pięciu osób. 21 zostało rannych.

Prowadząca sprawę poznańska prokuratura ustaliła, że bezpośrednią przyczyną eksplozji w budynku było celowe odkręcenie rury doprowadzającej gaz do kuchenki znajdującej się w mieszkaniu Tomasza J. Mężczyzna - jak się później okazało - chciał w ten sposób zatrzeć ślady zabójstwa swojej żony.

Prokuratura oskarżyła Tomasza J. o zabójstwo żony, Beaty J., znieważenie jej zwłok, a także o zabójstwo czterech osób i usiłowanie zabójstwa 34 mieszkańców kamienicy poprzez doprowadzenie do wybuchu gazu. Tomasz J. został też oskarżony o spowodowanie wypadku drogowego, w wyniku którego ciężkich obrażeń doznał jego syn Kacper.

Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Tomasza J. na karę dożywotniego pozbawienia wolności. O warunkowe przedterminowe zwolnienie Tomasz J. może się ubiegać po 30 latach. Sędzia Katarzyna Obst podkreśliła w uzasadnieniu, że "to jedyna, adekwatna kara, jaką za te czyny można wymierzyć".

Wyrok nie jest prawomocny.

Oskarżony był obecny podczas odczytywania wyroku. Przed zamknięciem przewodu sądowego, złożył oświadczenie, w którym przyznał się jedynie do spowodowania wypadku drogowego, w którym uczestniczył jego syn Kacper.

Cytat

Nie pamiętam okoliczności tego zdarzenia, oraz przyznaję, że mogłem przekroczyć prędkość. Nie wiem, jak to się stało, być może zarzuciło prowadzony przeze mnie pojazd, może wyskoczyło zwierzę. Być może źle się poczułem, zrobiło mi się słabo, może się zamyśliłem. Jest mi bardzo z tego przykro i nie daje mi to spokoju. Bardzo martwię się o syna, nigdy bym jego nie skrzywdził. Bardzo mocno i z całego serca kocham Kacperka
- powiedział Tomasz J.

To były jedyne słowa, które oskarżony wypowiedział w trakcie procesu. Na pierwszej rozprawie odmówił uczestnictwa w kolejnych.


Zabił żonę, bo chciała rozwodu

Prowadząca śledztwo prokuratura ustaliła, że Tomasz J. doprowadził do katastrofy, żeby wybuch zatarł ślady zabójstwa żony. Był o nią zazdrosny. Para miała kilkunastoletniego syna. Tomasz J. pracował za granicą. Według nieoficjalnych informacji, już wcześniej był agresywny. Żona postanowiła się z nim rozwieść.

Na początku stycznia 2018 roku doszło do wypadku samochodowego. Autem jechał Tomasz J. z synem. Mężczyźnie nic poważnego się nie stało, natomiast chłopiec przez długi czas przebywał w szpitalu. W chwili wybuchu w kamienicy nie było go w domu. Do wypadku miało dojść krótko po tym, jak Beata J. oświadczyła mężowi, że od niego odchodzi. Kobieta miała mówić, że mąż z zemsty próbował zabić ich syna. Po tym zdarzeniu zerwała z nim kontakt.