Polacy znów zaczęli wyjeżdżać do pracy za granicę. Z kolei emigranci nie chcą wracać do kraju. Chyba, że ktoś im zapłaci 6 tys. zł miesięcznie na rękę - pisze środowa "Gazeta Wyborcza".

Pierwsza fala kryzysu w Europie sprawiła, że część emigrantów kilka lat temu wróciła do kraju. Niektórzy ekonomiści przekonywali, że emigracja się skończyła. Nic z tych rzeczy. W 2011 r. Polacy znów zaczęli wyjeżdżać do pracy - liczba emigrantów wzrosła pierwszy raz od 2007 r. Jest ich już 2 mln 60 tys., czyli o 60 tys. więcej pod koniec 2010 r. To najnowsze szacunki GUS uwzględniające wyniki spisu powszechnego - czytamy w środowym wydaniu "Gazety Wyborczej". Emigracja wzrosła, mimo że wzrost gospodarczy w Polsce sięgał 4 proc., a dookoła szalał kryzys. W ciągu ostatnich miesięcy przybyło Polaków w Wielkiej Brytanii, Niemczech i w Norwegii. Większość z nich mieszka tam dłużej niż rok. Te liczby byłyby jeszcze większe, gdyby doliczyć tych, którzy pracują za granicą sezonowo lub kursują kilka razy w roku (to częsty model np. w Holandii).

Przy emigracji 2 mln osób wzrost o 60 tys. to niewiele, ale wydawało się, że emigrantów będzie ubywać - mówi Maciej Duszczyk z Uniwersytetu Warszawskiego. Emigranta portret własny w środowym wydaniu "Gazety Wyborczej".

Nauczycielom na kryzys

Samorządowcy proponują nauczycielom: więcej lekcji, łatwiejsze zwolnienia i krótsze wakacje. Wszystko, żeby oszczędzić na oświacie albo - jak woleliby o tym mówić samorządowcy - aby racjonalizować wydatki. Polskie organizacje samorządowe przygotowały zapowiadane od miesięcy projekty zmian w ustawach oświatowych, czyli w ustawie o systemie oświaty i Karcie Nauczyciela - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Pod projektami podpisało się pięć organizacji, co oznacza, że mają one poparcie każdego typu samorządu - od wiejskiego po miejskie metropolie. Gdyby udało się przeprowadzić proponowane przez samorządowców zmiany, szkoły czekałaby szybsza komercjalizacja, a nauczycieli - dużo cięższa praca.

Wśród proponowanych zmian są m.in. spowolnienie awansu zawodowego (bo z tym się wiążą podwyżki pensji), ułatwienia zwolnień nauczycieli, likwidacja dodatku mieszkaniowego, zasiłku na zagospodarowanie, dodatku wiejskiego (teraz 10 proc. do pensji za pracę w miejscowościach do 5 tys. mieszkańców). A również dyskutowane już z rządem ograniczenie tzw. urlopów na poratowanie zdrowia tylko do jednego roku (teraz są w sumie trzy lata) i finansowanie ich z pieniędzy nie samorządów, ale ZUS. Więcej o propozycjach dla nauczycieli w "Gazecie Wyborczej".

Skąd wziął się fenomen "Jesteś Bogiem"?

Rekordowe 374 tysiące widzów w kinach przez raptem pierwszy weekend wyświetlania. Ogromne zainteresowanie w mediach, dyskusje w internecie, emocje na forach dyskusyjnych w internecie. Środowy "Fakt" zastanawia się nad fenomenem filmu "Jesteś Bogiem", który opowiada historię tragicznie zmarłego Magika i jego zespołu Paktofonika.

Film w reżyserii Leszka Dawida wszedł na ekrany w ostatni piątek i zanotował rewelacyjny weekend otwarcia. W ciągu ostatniego 20-lecia przebiły go tylko dwa polskie obrazy: "Pan Tadeusz" oraz "Kochaj i tańcz". "Jesteś Bogiem" pokazuje ostatnie lata życia Piotra Łuszcza, czyli Magika. Raper najpierw przez pięć lat współtworzył słynne rapowe trio z Katowic, Kaliber 44.

Kariera i samobójstwo

Po rozpadzie zespołu Magik związał się w 1998 roku z Fokusem i Rahimem z którymi założył grupę Paktofonika. Zespół odniósł wielki sukces dzięki płycie "Kinematografia" i pochodzącemu z niej utworowi "Jestem Bogiem". Za sukcesem muzycznym nie szło powodzenie w życiu prywatnym. Magik popełnił samobójstwo, rzucając się z okna bloku w Katowicach w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 2000 roku.

"Jesteś Bogiem" nie jest wiernym odtworzeniem życia i kariery Magika. Reżyser i scenarzysta dla dobra filmu zrezygnowali z niektórych szczegółów, inne dodając. Wszystko dla dobra ekranowej opowieści. Świetne recenzje zbierają odtwórcy głównych ról" wcielający się w Magika Marcin Kowalczyk oraz Dawid Ogrodnik i Tomasz Schuchardt - czytamy w środowym "Fakcie".