Radna Gorzowa Wielkopolskiego okazała się dla koleżanek i kolegów zbyt wulgarna, by pełnić funkcję wiceprzewodniczącej rady miasta. Grażyna Wojciechowska została odwołana zdecydowaną większością głosów. Większość tego, co stanowi uzasadnienie takiej decyzji, niestety... nie nadaje się do cytowania.

W sprawie odwołania radnej złożono dwa wnioski. Jeden z nich mówił o "kolejnych ekscesach radnej Wojciechowskiej, zachowaniach poniżających godność ludzi i niegodnych osoby reprezentującej władze miasta". Drugi został podpisany przez kolegów z klubu "Nadzieja dla Gorzowa", których reprezentantką we władzach rady była Wojciechowska. Oni też uznali, że należy cofnąć poparcie dla kontrowersyjnej koleżanki.

O co cała awantura? Cóż, większość tego, co stanowi prawdziwe uzasadnienie, nie nadaje się do dosłownego cytowania. Radni nazywani byli "ch...ami" czy "płatnymi dziwkami". Jeden z krytykujących dziennikarzy usłyszał, że jest "gówniarzem, który był bity w dzieciństwie". Czarę goryczy przelała jednak wizyta wiceprzewodniczącej u dyrektor wydziału spraw społecznych urzędu miasta. Tam awanturowała się w sprawie zaprzyjaźnionej fundacji w sposób tak wulgarny, że granice tolerancji się skończyły.

Radni w końcu uznali, że ich koleżanka nie będzie dłużej wiceprzewodniczącą. 19 radnych Gorzowa Wlkp. było za, 3 przeciw. W kuluarowych komentarzach uznano, że te trzy osoby to te, które same używają (delikatnie mówiąc) dosadnego języka.

Komentarz głównej zainteresowanej nie będzie tym razem wykropkowany, bo Grażyny Wojciechowskiej na sesji nie było. Przedstawiła zwolnienie lekarskie. Z tego samego powodu zapewne nie przeprosiła ostatniej poszkodowanej ani nie wyjaśniła radzie swojego zachowania. Radną jednak pozostanie, a inni członkowie rady wyrazili kulturalnie wiarę, że ich koleżanka nadal będzie działać na rzecz pozytywnych inicjatyw.

Motyla noga...