Urzędnicy chcą wprowadzić zakaz sprzedaży alkoholu po godz. 21 w sklepach w centrum Wrocławia. Twierdzą, że w ten sposób poprawi się bezpieczeństwo w mieście.

Przeciwko planom protestują właściciele sklepów. Twierdzą, że zakaz doprowadzi ich do bankructwa. Ten sklep żyje tak naprawdę z alkoholu. Na pewno ktoś straci pracę, bo sklep się nie utrzyma oburza się właścicielka sklepu monopolowego tuż przy rynku. Dodaje, że zakaz to ograniczenie swobód działalności gospodarczej, bo zapłaciła za koncesję, płaci podatki, a teraz nikt z nią nie konsultował zmian.

Zakaz nie podoba się także młodym wrocławianom. Studenci kupują dwa, trzy piwa, wypijają przed sklepem i idą do klubów. Tak to wygląda, nie oszukujmy się - tłumaczy jeden z nich.

Pomysłodawcą zmian jest prezydent Wrocławia. Jego klub ma większość w Radzie Miejskiej, więc jest duża szansa na przyjęcie wniosku. Jeżeli radni powiedzą "tak", to od godz. 21 do 6 rano o alkoholu na Starym Mieście we Wrocławiu trzeba będzie zapomnieć.