„Zwierzę się kocha, a nie próbuje się je zabić” – tak mówią przedstawiciele Fundacji Centaurus. Przejęła ona opiekę nad Zizi, której człowiek zadał niewyobrażalne cierpienie. Właścicielki suczki nie było w domu. Jej konkubent będący wówczas pod wpływem alkoholu wlał psu do pyszczka prawie całą butelkę żrącego środka do czyszczenia toalet.

Zwierzę w stanie krytycznym trafiło do całodobowej kliniki, gdzie wykonano szereg badań. Stwierdzono m.in. rozległe poparzenia w jamie ustnej i przełyku sięgające aż do klatki piersiowej. Zizi została wprowadzona w śpiączkę. Rokowania były bardzo złe.

Pierwszy raz coś takiego widziałem. To przypadek szczególnego okrucieństwa. Na szczęście Zizi leczy się naprawdę szybko. Początkowo była sonda przez nos do żołądka, żeby ją karmić. Po kilku dniach została wyjęta. Zizi próbowała jeść, natomiast ze względu na duże zesztywnienie języka ponownie ma sondę. Ogólnie czuje się dobrze. Wykazuje nawet chęci do zabawy, ale jeszcze długa droga przed nią, żeby doszła do siebie - powiedział Grzegorz Dziwak, lekarz weterynarii.

Kroplówki, sonda, leki, diagnostyka to wszystko kosztuje - podkreśla Fundacja. Koszty leczenia będą ogromne, bo suczka będzie musiała wiele tygodni spędzić w klinice. Dlatego zorganizowano zbiórkę pieniędzy.

Sprawa Zizi trafiła do prokuratury. Złożono zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa dotyczącego usiłowania zabicia psa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi za to kara do 5 lat więzienia.




Opracowanie: