Rozpoczęło się wielkie odliczanie. W ciągu najbliższych dwóch tygodni rozstrzygnie się już nawet nie sprawa wojny i pokoju w rejonie Zatoki Perskiej - gdyż to wydaje się przesądzone - ale czy Stany Zjednoczone i Wielka Brytania rozprawią się z reżimem Saddama Husajna na własną rękę, czy też za zgodą Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Od wczoraj 15 członków Rady Bezpieczeństwa rozważa dwie przeciwstawne propozycje. Pierwszą jest projekt rezolucji zgłoszony przez Brytyjczyków, przy poparciu Amerykanów i Hiszpanów, w którym stwierdza się, że reżim Saddama Husajna nie wykorzystał ostatecznej sposobności na rozbrojenie się. Przyjęcie tego projektu oznaczałoby zapalenie zielonego światła dla inwazji na Irak.

Według planu francusko-niemiecko-rosyjskiego, inspekcje w Iraku miałyby być bardziej intensywne i potrwałyby jeszcze co najmniej 4 miesiące.

Ambasador Stanów Zjednoczonych ostrzegł Francję, by nie zgłaszała weta wobec nowej rezolucji irackiej.

Na razie grupa jastrzębi w Radzie jest słabsza niż obóz gołębi, ale to może się zmienić. Wiele zależeć będzie od tego, czy Irak zniszczy rakiety Al Samoud 2, których zasięg przekracza limit wyznaczony przez ONZ. W imieniu Rady Bezpieczeństwa zażądał tego Hans Blix.

W wywiadzie dla amerykańskiej sieci telewizyjnej CBS Saddam Husajn. podważył zasadność tych żądań. Dan Rather - dziennikarz, który przez trzy godziny rozmawiał z irackim przywódcą - opowiada o tym w ten sposób: Irakijczycy sugerują, że zasięg rakiet nie narusza postanowień rezolucji ONZ. Prezydent Husajn powiedział mi w trakcie wywiadu, że Irak ma prawo do posiadania rakiet o takim właśnie zasięgu i z tego prawa skorzystał.

W wywiadzie dla CBS, Saddam Husajn zaproponował też telewizyjną debatę na żywo, w której wystąpiłby on sam oraz prezydent George W. Bush. Jednak propozycja ta została odrzucona przez Amerykanów jako "niepoważna".

Za kilka godzin Tony Blair spotka się z szefem niemieckiej dyplomacji Joschką Fischerem.

Foto: Przemysław Marzec, Jan Mikruta, RMF Bagdad

17:40