Szczecińska prokuratura oficjalnie umorzyła śledztwo w sprawie pomyłki przy zapłodnieniu in vitro w szpitalu w Policach. Dwa lata temu kobieta urodziła tam nie swoje, ciężko chore dziecko. Prokuratura podejmując decyzję oparła się na opinii biegłych.

Śledztwo umorzono, bo opinia biegłego nie potwierdziła, że pomyłka przy procedurze in vitro zagroziła życiu i zdrowiu matki i dziecka.

Biegli nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, dlaczego poczęte w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego dziecko urodziło się z wadami genetycznymi. W ich opinii, obciążona wadami mogła być albo pomylona w laboratorium komórka jajowa, albo plemnik, albo jedno i drugie. 

Medycyna nie jest w stanie obecnie wykazać związku przyczynowo-skutkowego co do któregokolwiek z tych możliwych przypadków - mówi Damian Kordykiewicz, rzecznik prokuratury Okręgowej ze Szczecina. Co za tym idzie, nie można jednoznacznie wskazać winnego i go ukarać. 

Biegli wykluczyli też, że konflikt serologiczny, jaki wystąpił u zapłodnionej w Policach kobiety zagrażał jej życiu, bo była to jej pierwsza ciąża. 

Rodzina urodzonej z wadami rozwojowymi dziewczynki może odwołać się od decyzji o umorzeniu śledztwa.

Przypomnijmy, że wiosną przed sądem lekarskim we Wrocławiu ruszył proces lekarza, który kierował pracą laboratorium in vitro w klinice w Policach. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy zarzucił doktorowi Tomaszowi Bączkowskiemu, że pod jego kierownictwem w placówce panował bałagan, brakowało jednoznacznych procedur, które wykluczyłyby ryzyko pomylenia materiału genetycznego. Lekarzowi grozi nawet utrata uprawnień. 

(mal)