Prokuratura umorzyła śledztwo ws. mobbingu w Szlachetnej Paczce kierowanej przez ks. Jacka Stryczka, mimo że zeznania dziesiątek byłych pracowników były w dużej mierze spójne i wstrząsające. Choć śledczy uznali, że zachowania duchownego były nieetyczne, nie dopatrzyli się przestępstwa w świetle Kodeksu karnego. Oznacza to, że sprawa kończy się bez aktu oskarżenia.
- Prokuratura umorzyła śledztwo ws. mobbingu w Szlachetnej Paczce, mimo że uznała zeznania kilkudziesięciu byłych pracowników za wiarygodne - zachowania ks. Jacka Stryczka były nieetyczne, ale nie spełniały definicji przestępstwa - dowiedział się Onet.
- 51 osób otrzymało status pokrzywdzonych, a w dokumentach śledczych pojawiają się opisy m.in. poniżania, manipulacji, wywoływania płaczu czy stawiania wygórowanych wymagań - ksiądz miał zarządzać "przez kryzys" i budować autorytet na strachu.
- Na podstawie lakonicznej informacji o umorzeniu, ks. Stryczek, TV Republika i polityk PiS Dariusz Matecki rozpętali w internecie nagonkę na dziennikarza Janusza Schwertnera, autora reportażu z 2018 r.
- Prokuratura jasno stwierdziła, że umorzenie nie podważa zeznań bohaterów śledztwa.
Zgłoszenia pochodziły od kilkudziesięciu osób związanych ze stowarzyszeniem "Wiosna", które organizuje akcję Szlachetna Paczka. Aż 51 z nich otrzymało formalny status pokrzywdzonych. Większość opisała metody zarządzania ks. Stryczka jako opresyjne, chaotyczne i oparte na strachu. Śledczy wskazali m.in., że 71 proc. pracowników nie chciało z nim współpracować, a tylko 2,5 proc. uznało go za dobrego szefa.
Z relacji świadków wyłania się obraz szefa, który nie kontrolował emocji, wymuszał nadgodziny, zarządzał przez kryzys, obrażał, manipulował, a nawet stygmatyzował osoby z nadwagą. Pracownicy opowiadali o płaczu z bezsilności, lęku przed spotkaniami z duchownym, poczuciu upokorzenia, a także o skutkach dla zdrowia psychicznego. Jeden ze świadków mówił wprost o rozdarciu między wartościami głoszonymi przez księdza a jego zachowaniem.
Z ustaleń prokuratury wynika też, że ks. Stryczek potrafił wykorzystywać prywatne informacje zdobyte od pracowników, by potem użyć ich przeciwko nim. Krytyka ze strony księdza często była niejasna, emocjonalna i poniżająca.
W uzasadnieniu umorzenia śledztwa, do którego dotarł portal Onet, prokuratura jasno wskazała, że zachowania duchownego mogły być niekulturalne, nietaktowne, a nawet krzywdzące, jednak nie spełniały kryteriów przestępstwa. Jako powód podano m.in. brak świadomości u ks. Stryczka, że jego działania mogą ranić.
Sposób komunikowania przez ks. Stryczka pracownikom niezadowolenia z ich pracy brał się stąd, że nie zastanawiał się nad tym, że może kogoś zranić - czytamy w uzasadnieniu, które cytuje Onet.
Prokuratura wskazała, że aby doszło do przestępstwa, musiałby zostać wykazany przypadek konkretnego pracownika, którego prawa łamane byłyby w sposób uporczywy i złośliwy. A niewłaściwe zachowania w Szlachetnej Paczce były mocno rozproszone i skierowane w jedną osobę.
Po decyzji prokuratury ks. Stryczek, wspierany przez TV Republikę i polityka PiS Dariusza Mateckiego, rozpoczął w internecie brutalną kampanię wymierzoną w dziennikarza Janusza Schwertnera, który nagłośnił jego niewłaściwe zachowania w Stowarzyszeniu "Wiosna". Stryczek określał go m.in. mianem "cyngla", a w sieci pojawiły się grafiki wygenerowane przez AI mające go ośmieszyć. Matecki dodatkowo opublikował jego zdjęcie z wulgarnym podpisem. Kampania ta wywołała kolejną falę hejtu i gróźb wobec dziennikarza.
Choć śledztwo w sprawie ks. Stryczka zostało umorzone, prokuratura nie zakwestionowała wiarygodności byłych pracowników Szlachetnej Paczki ani publikacji, która ujawniła nadużycia. Sprawa pokazuje jednocześnie, jak trudno w Polsce ścigać mobbing na drodze karnej, nawet przy tak licznych, zgodnych i poruszających relacjach.


