Nowa organizacja ruchu na jedynej w Toruniu przeprawie przez Wisłę nie zdała pierwszego, poważnego egzaminu - poniedziałkowych godzin szczytu. Na moście, na który w ciągu doby wjeżdża 40 tysięcy aut, powstał gigantyczny korek.

Nasz reporter postanowił się poświęcić i na własnej skórze sprawdzić, jak się jeździ "po nowemu". Wsiadł do auta o 16.00 i ruszył na most od strony Gdańska. Korek zasygnalizował swoją obecność "zgęstnieniem" ruchu już na ulicy Przy Kaszowniku. Według wskazań stopera naszego reportera, na stacji benzynowej po drugiej stronie mostu zatrzymał się po 46 minutach i 32 sekundach. Dla ścisłości - ta trasa powinna zająć mu 7 minut.

Wprowadzenie trzeciego pasa nie jest wielką rewolucją; sprowadziło się do wydłużenia jazdy na suwak. Na środku przeprawy czeka bowiem na kierowcę wysepka, przy której pasy wjazdowe z obu stron mostu zamieniają się w jeden wyjazdowy. Zmiany organizacji ruchu przed i za mostem ułatwiają wprawdzie wjazd na przeprawę, ale tylko przy umiarkowanym natężeniu ruchu. W godzinach szczytu różnicy nie widać. Czas przejazdu się nie zmienił, zmieniła się tylko "struktura" korka - największe zagęszczenie aut i najdłuższe postoje z placów Rapackiego i Armii Krajowej przeniosły się na środek mostu. To efekt większej ilości miejsca, a tym samym również czasu, na zjechanie na "właściwy" pas ruchu.