To nie wiatr był przyczyną wczorajszego wypadku szybowca w Tatrach - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Marek Biały – przyjaciel zmarłego szybownika i jeden z pilotów, który brał udział w środowych zawodach. Warunki termiczne były słabe, a plan lotu bardzo ambitny – dodaje.

To nie wiatr był przyczyną wczorajszego wypadku szybowca w Tatrach - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Marek Biały – przyjaciel zmarłego szybownika i jeden z pilotów, który brał udział w środowych zawodach. Warunki termiczne były słabe, a plan lotu bardzo ambitny – dodaje.
Szybowiec pilotowany przez 40-latka z Rybnika rozbił się po słowackiej stronie granicy /Grzegorz Momot /PAP

Warunki termiczne były słabe, a plan lotu bardzo ambitny, bo zakładał dwukrotny przelot nad Tatrami. Zdaniem pilota zaważyły słabe prądy wznoszące wykorzystywane w szybownictwie, czyli tzw. termika. Była ona "za słaba co do wysokości, którą należało osiągnąć, żeby przebić się na drugą stronę Wysokich Tatr i wrócić" - podkreśla Marek Biały.

Jeden z kolegów mówił, że próbował 3 razy przebić się na drugą stronę na trochę gorszym szybowcu, na trochę gorszych osiągach, wreszcie zrezygnował. A mówił to szybowcowy mistrz Europy z Włoch z ubiegłego roku. Takie były warunki niestety - mówi przyjaciel zmarłego pilota.

To raczej nie jest kwestia wady konstrukcyjnej - twierdzą eksperci z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Szybowiec, którego pilot zginął wczoraj w Tatrach, to 18-metrowy ASG29 produkcji niemieckiej, taki sam, jaki cztery lata temu rozbił się w Wielkopolsce pod Lesznem. Wtedy winna okazała się konstrukcja. Po szczegółowej kontroli wytyczne trafiły wówczas do niemieckiego producenta szybowca.

Co ciekawe, szybowiec ten wyposażony jest w silnik dolotowy, który pozwala na dotarcie do miejsca, w którym można bezpiecznie lądować. Nie wiadomo, dlaczego pilot, który wczoraj zginął, go nie użył.

Środowy wypadek zdarzył się po słowackiej stronie granicy, dlatego jego przyczyny badają słowackie służby. Polscy eksperci podkreślają jednak, że przyczyną tragedii mogła być awaria techniczna.

Polsko-słowackie zawody szybowcowe FCC to jedne z największych zawodów w Europie. Gromadzą najbardziej doświadczonych pilotów latających na bardzo dobrym sprzęcie.

Szybowiec pilotowany przez 40-letniego zawodnika Aeroklubu Rybnickiego Okręgu Węglowego rozbił się w rejonie przejścia granicznego w Łysej Polanie. Maszyna uderzyła w drzewo po słowackiej stronie granicy. Mężczyzna zginął na miejscu. Podczas zawodów doszło także do kilku lądowań płatowców w przygodnym terenie.

(dp)