Pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego usunęli krzyż, który ktoś bez zezwolenia ustawił na Rysach. To drugi taki symbol, samowolnie umieszczony na najwyższym szczycie polskich Tatr. Oba zostały przeniesione do sanktuarium Matki Boskiej Królowej Tatr na Wiktorówkach.

Jak podkreśla dyrektor TPN Paweł Skawiński, usunięcie krzyża nie ma absolutnie żadnego podtekstu religijnego, czy tym bardziej politycznego. Przeważyły względy bezpieczeństwa i ochrony przyrody.

Kiedy nasi pracownicy dotknęli ręką krzyża i zaczęli ruszać, to krzyż zaczął się kiwać. Gdyby w takim stanie ten krzyż pozostał teraz w zimie, to prawdopodobnie ośnieżony, oszroniony, zalodzony mógłby się sam wywrócić i spadając kogoś zabić - mówi.

Ratownicy TOPR-u także są zdania, że ustawianie metalowego krzyża na Rysach to nie najlepszy pomysł. W czasie burzy w połączeniu z łańcuchami znajdującymi się poniżej szczytu, stwarzał spore zagrożenie dla turystów.

Przedstawiciele kościoła katolickiego także nie popierają takiego samowolnego umieszczania symbolu religijnego na szczycie. Nikt zresztą nie pytał ich o zdanie i zgodę. Krzyż nie był poświęcony, a ustawiony w takim miejscu łatwo mógł zostać sprofanowany. Już pojawiły się fotografie, na których widać, jak turyści na ramionach krzyża suszą przepoconą bieliznę. 

Dyrektor Skawiński podkreśla, że park narodowy to nie miejsce na ustawianie symboli religijnych. Akceptowane i uznawane za zabytkowe są tylko te postawione przed powstaniem TPN.

W polskich Tatrach od chwili powstania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zginęło blisko 850 osób. Gdyby chcieć upamiętnić każdą z tych ofiar, po szlakach chodzilibyśmy niczym po cmentarzu - zauważa dyrektor. 

To drugi krzyż, który w ostatnich latach ktoś umocował na szczycie Rysów. Poprzedni miał upamiętniać stulecie powstania TOPR, ale jego ustawienia nikt nie uzgadniał ani z tą organizacją, ani z dyrekcją parku narodowego. Nie wiadomo kto ustawia krzyże na Rysach i czy jest to ciągle ta sama osoba.