Oficer BOR, o którym tygodnik "Wprost" napisał, że mógł być niemieckim szpiegiem, nadal pracuje w Biurze Ochrony Rządu w stopniu kapitana, ustaliła "Rzeczpospolita". A nagrany przez niego w 1997 r. film, dokumentujący gabinet premiera - wówczas Cimoszewicza - od dwóch lat krąży po Polsce i dopiero po roku zainteresował ABW.

"Rzeczpospolita" wyjaśnia, jak to się stało, że film wypłynął na szerokie forum. Otóż pierwszy otrzymał go w 2006 roku z rąk pewnej kobiety olsztyński dziennikarz.

Nagranie przekazał mi informator od kobiety, która była związana z oficerem BOR. Film powstał prawdopodobnie dla niej, bo oficer chciał się pochwalić tym, co robi. Później się pokłócili. I tak nagranie trafiło do dziennikarzy. Prawdopodobnie z zemsty - spekuluje dziennikarz.

Film widzieli w 2006 roku urzędnicy wojewody warmińsko-mazurskiego i prokuratorzy. Nagranie trafiło też do jednej z telewizji komercyjnych. Nigdzie nie wzbudziło sensacji. Według prokuratora z filmu wynika tylko, że doszło do przekroczenia uprawnień przez urzędnika. A to przestępstwo w tym przypadku już się przedawniło.