Kazimierz Marcinkiewicz został przesłuchany przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Były premier jest świadkiem w postępowaniu sprawdzającym zarzuty wobec Lecha Kaczyńskiego. Jak twierdzi, w 2005 roku Kaczyński - ówczesny prezydent elekt kazał mu założyć podsłuch. Według rzeczniczki prokuratury, teraz trwa analiza złożonego zeznania. W ciągu 30 dni zapadnie decyzja czy wszcząć śledztwo w tej sprawie.

W wywiadzie dla sobotniego "Dziennika" Marcinkiewicz mówił, że Lech Kaczyński chciał wykorzystać służby specjalne przeciw niemu, wówczas urzędującemu premierowi i prosił o to ówczesnego pełniącego obowiązki szefa ABW Witolda Marczuka. Marczuk miał odmówić prezydentowi-elektowi, ale miał sporządzić notatkę z rozmowy z nim. Marcinkiewicz daje do zrozumienia, że prezydent zrobił to dla swojego brata, gdyż zawsze chciał, by to on był szefem rządu.

Politycy PiS-u blisko związani z prezydentem Kaczyńskim stanowczo zaprzeczyli tym rewelacjom. To zupełna nieprawda, taka sytuacja nie miała miejsca - mówił sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński. Zarzutom zaprzeczył też sam Marczuk, a prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ocenił doniesienia Marcinkiewicza jako całkowicie bezpodstawnekłamliwe.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski zapowiedział, że jeśli Marcinkiewicz kłamie, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej.