33 ofiary śmiertelne, w tym zamachowiec; kilkanaście osób rannych – to tragiczny efekt strzelaniny na terenie kampusu uniwersytetu Virginia Tech w Blacksburgu. Okoliczności tragedii wciąż nie są jasne. Wiadomo, że do strzelaniny doszło w dwóch różnych miejscach kampusu.

Jak doszło do tragedii? O 7:15 rano (13:15 polskiego czasu) policja uniwersytecka odebrała telefon informujący o strzelaninie w jednym z akademików Uniwersytetu, dokładnie w West Ambler Johnston Hall. Na miejscu znaleziono dwie ofiary, z zeznań świadków wynikało, że napastnik uciekł z terenu uniwersytetu.

Policja uznała, że sytuacja została opanowana i zarządziła tylko ewakuację West Ambler Johnston Hall. Niespełna trzy godziny później doszło do kolejnej strzelaniny, tym razem kilkaset metrów od miejsca pierwszej tragedii, w Norris Hall, po drugiej stronie kampusu. Tam znaleziono potem 30 ofiar strzelaniny oraz napastnika, który sam odebrał sobie życie. Policja nie potwierdza oficjalnie, że ta sama osoba, która wcześniej strzelała w West Ambler Johnston Hall. Nie ujawniono z jakiej broni padły strzały. relacje świadków wskazują, że napastnik miał dwie sztuki broni. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM Jana Mikruty:

Jak pisze dziennik "Chicago Sun Times" władze podejrzewają, że napastnikiem był student z Chin, który w ubiegłym roku przyjechał do Stanów Zjednoczonych. 24-letni mężczyzna przybył do San Francisco 7. sierpnia, na pokładzie samolotu United Airlines z Szanghaju. Jak się uważa, nie miał żadnych powiązań z organizacjami terrorystycznymi. Policja jest przekonana, że to jego dziełem były w minionym tygodniu fałszywe alarmy bombowe na terenie kampusu. Prawdopodobnie sprawdzał w ten sposób procedury bezpieczeństwa. Nie wyklucza się, że przyczyną tragedii był zawód miłosny.

W Uniwersytecie i Politechnice Wirginii studiuje 25 tysięcy studentów. Piotr Efrenfeicht z polskiej ambasady w Waszyngtonie powiedział RMF FM, że na uniwersytecie w Wirginii mogli być Polacy: Można tylko domniemywać, że jest prawdopodobne, że studentami uniwersytetu mogli być Polacy. Jak również wykładowcami mogli być Polacy. Nie wiemy, czy Polacy byli w gronie ofiar.

W zeszłym roku do Stanów Zjednoczonych na wymianę studencką do Wirginii przyjechało tylko dwóch Polaków z Politechniki Białostockiej, która z uczelnią w Blacksburg ma podpisana umowę o wymianie. Oficjalnie w tym roku nie wyjechał żaden student. Ktoś mógł tam jednak pojechać prywatnie.

Studenci nie ukrywają, że w miasteczku studenckim panował chaos. Mówi się o kilku osobach, które w panice wyskoczyły z okien. Inni barykadowali się w klasach lub udawali martwych. Większość nie wiedziała, co się dzieje.

Powiedziano nam, że zajęcia są odwołane. Zamknęli nas w akademiku - wejścia do wszystkich budynków w kampusie zostały zamknięte od zewnątrz - nikt nie mógł wyjść. Dopiero niedawno drzwi zostały otwarte - mówiła jedna ze studentek.

Wiadomo, że nie wszyscy zabici są studentami. Dziś w samo południe w kampusie odbędzie się ceremonia w hołdzie zabitym.

FBI zaoferowało władzom lokalnym pełne wsparcie i wysłało już na miejsce grupę agentów. Pomoc wysyłają także inne agencje federalne.

Amerykanie są wstrząśnięci i zasmuceni tragedią na uniwersytecie w Wirginii - oświadczył prezydent Bush. W imieniu rządu zaoferował pomoc dla rodzin ofiar ataku.

Szkoły powinny być miejscami bezpiecznymi, sanktuariami przeznaczonymi wyłącznie do nauki. Jeśli dochodzi do pogwałcenia tych zasad, skutek odczuwa każda amerykańska klasa i każda społeczność. Dziś nasz naród łączy się w żałobie z rodzinami które straciły swoich bliskich w strzelaninie na uniwersytecie Wirginia - mówił amerykański prezydent.

Obrady na chwilę ciszy przerwał Senat - przywódca demokratycznej większości łamiącym się głosem mówił o solidarności z ofiarami.

Politechnika i Uniwersytet Stanowy Wirginii w Blacskburg to uczelnia notowana wśród 200 najlepszych uniwersytetów na świecie. Kształci przede wszystkim studentów budownictwa i architektury, a także rolnictwa, leśnictwa i weterynarii. Kampus składa się z nieomal 100 budynków.