Podejrzewany o korupcję były senator Henryk Stokłosa twierdzi, że ani on, ani jego obrońcy, nie mają dostępu do akt sprawy. Jego zdaniem, decyzję o aresztowaniu podjął asesor sądowy, który nie jest tak niezależny jak sędzia. Nie wiadomo jeszcze kiedy Trybunał w Strasburgu zajmie się skargą.

Prokuratura przedstawiła Stokłosie 21 zarzutów. On sam nie przyznaje się do winy; grozi mu do 10 lat więzienia. Chodzi głównie o zarzuty wręczania korzyści majątkowych i osobistych w zamian za korzystne decyzje podatkowe, a także o nielegalne przechowywanie odpadów, wyłudzenie pieniędzy podczas restrukturyzacji firmy Stokłosy w latach 90. oraz o bezprawne

pozbawienie wolności pracowników firmy.

Prokuratura podejrzewała, że Stokłosa w latach 1989-2005 uzyskiwał nienależne wielomilionowe umorzenia podatkowe dzięki powiązaniom ze skorumpowanymi urzędnikami resortu finansów, a także sędzią sądu administracyjnego z Poznania.

16 czerwca warszawski sąd przedłużył Stokłosie areszt do końca września, oddalając wniosek obrony o uchylenie trwającego od 7 miesięcy aresztu. Mecenasi proponowali milion zł kaucji, dozór policji, zakaz opuszczania kraju oraz poręczenia osobiste kilkunastu znanych Wielkopolan. Sąd uznał jednak, że dalszy areszt jest uzasadniony, bo dowody świadczą o wysokim prawdopodobieństwie popełnienia przez Stokłosę zarzucanych mu czynów, a grożąca mu kara jest surowa.