"Emerytowana łodzianka przez swoją ufność, została kurierką oszustów wyłudzających pieniądze metodą na wnuczka"- opowiada Ekspresowi Ilustrowanemu 66-letnia Teresa Jagieła. Kobieta chciała sobie dorobić do niewysokiej emerytury.

Szukanie pracy rozpoczęła w internecie, gdzie dała ogłoszenie z numerem telefonu. Zgłosiła się do mnie firma kurierska z Warszawy. Zaproponowali bardzo atrakcyjną pracę - odbieranie przesyłek z pensją 1000 zł miesięcznie i 10 proc. od wartości przesyłki. Zgodziłam się - mówi pani Teresa. Zawarła ustną umowę o pracę i dostała trzy zlecenia. Jednak, gdy już jechała po przesyłki, odwoływano ją. Pracodawca twierdził, że w ten sposób sprawdzana jest rzetelność emerytki. 16 maja dostała prawdziwe zlecenie.

Kazali mi jechać na ulicę Szkolną, do domu jednorodzinnego. Drzwi otworzył około 70-letni roztrzęsiony mężczyzna. W tym czasie zadzwoniła do mnie szefowa z firmy, która mnie zatrudniała i tłumaczyła, że klient jest po wypadku, dlatego nie należy przejmować się tym, co mówi. Jednocześnie do tego mężczyzny też zadzwonił telefon. Domyśliłam się z przebiegu rozmowy, że ma mi przekazać pieniądze, bo syn jest na komendzie. Dopiero wówczas uświadomiłam sobie, że chodzi tu o wyłudzenie. Kazałam mu zadzwonić na policję. Sama też zadzwoniłam - opowiada Teresa Jagieła gazecie.

Kobieta została już przesłuchana przez policję w charakterze świadka. Sprawą zajmuje się też prokuratura.


(ug)