Opieszałość urzędników może doprowadzić do tragedii! Najwcześniej dopiero za 3-4 miesiące Polska będzie miała przepisy dotyczące używania dronów. Miały być gotowe już w te wakacje. W ostatnich dniach mnożą się niebezpieczne incydenty z udziałem dronów, niektóre zagrażające lądującym samolotom.

Rządowi urzędnicy zbyt długo pisali, a teraz powoli konsultują między sobą nowe przepisy. Nasz reporter usłyszał, że ministerstwa bardzo niespiesznie odsyłały uwagi do projektu nowego prawa, które przygotowuje Urząd Lotnictwa Cywilnego.

Chodzi o dwa rozporządzenia, zwiększające bezpieczeństwo na naszym niebie. Mają one podzielić operatorów dronów na profesjonalistów i amatorów. Ci pierwsi będą musieli przejść specjalistyczny kurs i zdać państwowy egzamin.

Amatorzy natomiast ograniczyć zasięg lotów - do 150 metrów w pionie i 500 w poziomie. To powinno ograniczyć ryzyko przypadkowego zderzenia drona z lądującym samolotem, co może doprowadzić do katastrofy.

Dziś prawo praktycznie w żaden sposób nie rozwiązuje problemu coraz popularniejszych bezzałogowców.

Incydenty z dronami w ostatnich dniach

W ostatnich dniach w okolicach polskich lotnisk miały miejsce incydenty z dronami w rolach głównych.

W poniedziałek bezzałogowiec pojawił się w pobliżu warszawskiego lotniska Chopina i przeleciał w odległości zaledwie 100 metrów od lądującego samolotu Lufthansy. W tej sprawie zatrzymano 39-latka, który przyznał że mniej więcej w czasie, gdy piloci Lufthansy alarmowali wieżę kontroli lotów o obecności drona [posłuchaj NAGRANIA tej rozmowy!], używał swojego bezzałogowca. Sterował nim z okolic Piaseczna. Policjanci zarekwirowali drona, a biegli sprawdzą teraz, czy to na pewno ta maszyna przelatywała w odległości zaledwie 100 metrów od lądującego samolotu Lufthansy. Problemem może być jednak znalezienie specjalisty.

Okazało się, że sprzęt, którym domniemany sprawca miał sterować, to bardzo zaawansowany dron. Kosztuje 14 tysięcy złotych, a to oznacza, że biegły musi znać się na nowoczesnej technologii.

Policjanci mówią, że wykonanie ekspertyzy to kwestia miesięcy. Bo gdy już znajdą biegłego, to muszą z nim wynegocjować stawkę. Następnie specjalista musi zgrać z maszyny archiwum parametrów lotu i przeprowadzić eksperymenty.

PRZECZYTAJ: Incydent na lotnisku Chopina. Właściciel drona zwolniony z aresztu

Jak dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski, w tym samym dniu, kiedy doszło do incydentu w pobliżu lotniska Chopina, piloci informowali o obecności drona również nad innym portem - im. Władysława Reymonta w Łodzi. Tym razem chodziło nie o pasażerski, ale mały samolot z dwiema osobami na pokładzie, który podchodząc do lądowania zgłosił obecność niezidentyfikowanego obiektu na trasie podejścia. Odległość obu maszyn była większa niż w przypadku incydentu w Warszawie, ale bezzałogowiec widziany był w obrębie samego lotniska. Przeczytaj więcej na ten temat!

(es)