Prokuratura zajmie się wczorajszym przechyleniem się doku ze statkiem w stoczni Nauta w Gdyni. Norweska jednostka, która przypłynęła tam na remont, wraz z dokiem wciąż leżą na boku. Ich pozycja jest stabilna.

Prokuratorzy nadzorują czynności, które w tej sprawie wykonuje policja. Czekają także na materiały od funkcjonariuszy. Choć na miejscu był wczoraj prokurator, to na razie za wcześnie, by powiedzieć cokolwiek o przyczynach zdarzenia. One będą oczywiście dokładnie wyjaśniane. Postępowanie - gdy już zostanie wszczęte - będzie prowadzone najpewniej w sprawie niedopełnienia obowiązków z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy - powiedziała RMF FM Tatiana Paszkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Przyczyny wyjaśnia też od wczoraj wewnętrzna, stoczniowa komisja. Wczoraj w nocy prace rozpoczął  pojazd podwodny, którego zadaniem było sprawdzenie  warunków pod dokiem. Eksploracja dna morskiego wciąż trwa. Obecnie na miejscu pracuje zespół ekspertów, który monitoruje sytuację i bada przyczyny zdarzenia oraz rozpoczął planowanie operacji podnoszenia doku i jednostki z wody - informuje Anna Maria Bulman, rzecznik prasowy Stoczni Remontowej Nauta S.A 

Eksperci z branży morskiej, z którymi rozmawiał reporter RMF FM tłumaczą, że przyczyną zdarzenia mogło być wypełnienie wodą zbiorników umieszczonych w burtach doku. Zbiorniki służą do balastowania doku, wynurzania i zanurzania go. Gdy statek stoi w doku, powinny być puste. Niestabilność mogła być spowodowana wypełnieniem wodą zbiorników tylko z jednej strony doku. "To jednak przypuszczenia, a nie konkretna ocena sytuacji na miejscu" - zaznaczają rozmówcy.

(ug)