Miesiąc po eksplozji 40 kuchenek gazowych w Zielonej Górze prokuratura wciąż czeka na opinię biegłego z Wałbrzycha, który bada przyczyny eksplozji. Nadal nikomu nie postawiono zarzutów.

Ekspertyza ma być gotowa za miesiąc. Za kilka dni śledczy otrzymają natomiast billingi z centrali telefonicznej gazowni z Wrocławia. To tam przełączane były niektóre rozmowy mieszkańców Zielonej Góry, którzy alarmowali o awarii kuchenek. Według nich, gazownia nie reagowała. Śledczy będą więc wzywać na przesłuchania osoby, których telefony znajdują się w billingu.

Oficjalnie żaden mieszkaniec Zielonej Góry nie złożył zawiadomienia o przestępstwie.

Seria wybuchów w kuchenkach gazowych miała miejsce na trzech zielonogórskich osiedlach: Pomorskim, Śląskim i w Raculce. Winna była awaria jednej ze stacji redukcyjnych, w których zmniejszane jest ciśnienie gazu trafiającego do instalacji w mieszkaniach.