Uraz mózgu był przyczyną zgonu mężczyzny, który zginął w wybuchu gazu na os. Pomorskim w Zielonej Górze. 51-latek to jedyna ofiara śmiertelna serii eksplozji kuchenek gazowych. Do zdarzenia doszło we wtorek na trzech zielonogórskich osiedlach. Trzeba było ewakuować ponad 6,5 tys. osób.

Mężczyzna nie był lokatorem mieszkania, w którym doszło do wybuchu. Wszedł tam, by pomóc zakręcić gaz sąsiadce.

Podczas wybuchów poparzony został także 23-latek, który trafił do szpitala w Nowej Soli. Natomiast w szpitalu wojewódzkim w Zielonej Górze udzielono pomocy kilku osobom, które nie wymagały hospitalizacji.

W sprawie rozszczelnienia instalacji sieci gazowej, a w konsekwencji wybuchu gazu i pożarów w mieszkaniach na os. Pomorskim, Śląskim i w Raculce śledztwo prowadzi zielonogórska prokuratura rejonowa.

Sprawdzany jest także wątek, który zgłaszali mieszkańcy, że już ok. 16.00, czyli półtorej godziny przed wybuchem, dzwonili do pogotowia gazowego, że ulatnia się gaz, ale nie było reakcji - poinformował Grzegorz Szklarz z zielonogórskiej prokuratury okręgowej.

Do serii wybuchów w ok. 40 kuchenkach gazowych doszło we wtorek wczesnym wieczorem na trzech zielonogórskich osiedlach. Na miejsce szybko zaczęły docierać wozy strażackie, karetki pogotowia i policja. Odcięto prąd i dopływ gazu, ewakuowano ok. 6,5 tysiąca ludzi z zagrożonych mieszkań.