Radykalny przywódca szyicki Muktada al-Sadr wezwał swych bojowników, by złożyli broń i opuścili zajmowany od kilku tygodni meczet-mauzoleum imama Alego w Nadżafie.

W orędziu, odczytanym przez głośniki w meczecie, Sadr zaapelował, by członkowie jego milicji - Armii Mahdiego - opuścili świątynię i przyłączyli się do zwolenników wielkiego ajatollaha Alego al-Sistaniego poza murami świątyni.

Część sadrystów natychmiast posłuchała apelu. Świadkowie, na których powołuje się agencja Reutera, widzieli, jak niektórzy z nich po wyjściu z meczetu oddawali karabiny i przebierali się w codzienne, "cywilne" ubrania. Część z nich jednak nadal nie rozstaje się z kałasznikowami i granatnikami.

Sadr zaakceptował wczoraj inicjatywę pokojową zaproponowaną przez cieszącego się wśród szyitów wielkim autorytetem Sistaniego. Rozejm, który ma zakończyć trwające od trzech tygodni powstanie, przewiduje wyjście sadrystów z meczetu i całkowitą demilitaryzację Nadżafu, świętego miasta szyitów oraz pobliskiej Kufy.

W pobliżu meczetu nie widać amerykańskich czołgów, a jedynie iracką policję i gwardię narodową, zgodnie z ustaleniami rozejmu, który przewiduje wycofanie sił amerykańskich z Nadżafu i przekazanie kontroli nad miastem irackiej policji.