Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek chce ręcznie sterować ocenianiem szkół wyższych; sam ustali, kiedy jednostka powinna otrzymać kategorię A, a kiedy B+ lub B - podaje "Rzeczpospolita". Według gazety, to wynika z projektu nowelizacji rozporządzenia w sprawie ewaluacji jakości działalności naukowej.

Od tego jaką kategorię dostanie dana jednostka, zależy nie tylko jej prestiż, ale też możliwość nadawania tytułów naukowych i po części wysokość subwencji. "Podczas ewaluacji przyznaje się punkty za publikacje naukowe pracowników oraz patenty, za efekty finansowe badań naukowych i prac rozwojowych oraz za wpływ działalności naukowej na funkcjonowanie społeczeństwa i gospodarki" - czytamy w "Rz".

Wartość referencyjna to zaś graniczna liczba punktów, od której przyznaje się kategorię A, B+, B i C - wyjaśnia dziennikowi prof. Krzysztof Leja z ruchu społecznego Obywatele Nauki. I dodaje, że zgodnie z dotychczas obowiązującymi regułami to Komisja Ewaluacji Nauki powołana przez ministra, ale składająca się z niezależnych ekspertów proponuje wartości referencyjne, a minister może je zatwierdzić bądź nie i zalecić ich korektę. I tak powinno pozostać. Zdaniem prof. Lei, jeśli to minister będzie ustalał wartości referencyjne, może dojść do uznaniowości i ręcznego sterowania przyznawaniem kategorii naukowych.

Negatywna ocena środowiska naukowego

"Projekt nowelizacji zakłada, że przewodniczący KEN jedynie zarekomenduje ministrowi te propozycje. Rozstrzygnie sam minister i ustali zestawy wartości referencyjnych. Jak uzasadnia projektodawca, funkcjonujące rozwiązanie nie pozwala ministrowi w wystarczającym stopniu decydować o istotnym elemencie polityki naukowej państwa. W uzasadnieniu pada też stwierdzenie, że to wdrożenie rekomendacji środowiska naukowego. Tyle że środowisko pomysły ministerstwa ocenia negatywnie" - pisze "Rzeczpospolita".

Dodaje, że zgodnie ze stanowiskiem Fundacji na rzecz Nauki Polskiej proponowane zmiany budzą wątpliwości natury prawnej. Kompetencje KEN określa bowiem ustawa, jak podaje gazeta, a sam proces ewaluacji opiera się na autonomii Komisji. Jeśli zestawy wartości referencyjnych określi minister, trudno będzie mówić o niezależności środowiska naukowego w procesie ewaluacji. Co prawda KEN zachowa kompetencję proponowania kategorii naukowych, ale uchwała, którą przyjmie, nie będzie efektem niezależnej, autonomicznej ewaluacji - zauważa w rozmowie z "Rz" prof. Maciej Żylicz, prezes fundacji.

Projekt skrytykowała też Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Z kolei zdaniem Komitetu Polityki Naukowej może się zdarzyć, że podmioty, w których wyniki badań nie są na zadowalającym poziomie, zyskają znaczące uprawnienia - czytamy.