"Nie spodziewamy się sprawiedliwości w Europie, która chce zbyt szybko zapomnieć, pozbawić się pamięci" - powiedział prezydent Izraela podczas uroczystości przy Międzynarodowym Pomniku Ofiar Obozu w Brzezince. "Spotykamy się tu, by razem złożyć hołd ofiarom Holokaustu; chcemy przekazać prawdę następnym pokoleniom, o tym co tutaj się stało i zamanifestować, że demoniczny plan Niemców, którzy chcieli unicestwić cały naród żydowski, nie powiódł się - podkreślił prezydent Polski. Wcześniej Reuven Riwlin i Andrzej Duda, przeszli w Marszu Żywych, upamiętniającym ofiary Holokaustu w byłym niemieckim obozie Auschwitz II-Birkenau.

Prezydent Izraela, podkreślił, że od wiosny 1944 r. stacja Auschwitz stała się "najbardziej ruchliwą stacją kolejową w całej Europie". Proces eksterminacji był coraz krótszy, skracał się z jednego całego dnia do czterech godzin. Cztery godziny i życie zamieniało się w dym. Miłość, strach, wiara, nadzieja, ból, wspomnienie - dla nazistowskich Niemiec to były wyłącznie liczby w statystyce, nie posiadające tożsamości ani mienia - powiedział.

Prezydent Reuven Riwlin podkreślił, że w samym Auschwitz 1 mln 100 tys. ludzi było torturowanych, mordowanych, kremowanych, "wyżynanych i dosłownie usuwanych z powierzchni ziemi". Stoimy dziś tutaj, abyśmy z tego miejsca wiedzieli, że nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość. Nie spodziewamy się sprawiedliwości w Europie, która chce zbyt szybko zapomnieć, wypaczyć, pozbawić się pamięci, zaprzeczyć, zniszczyć to - dodał.

"Polacy ryzykowali własnym życiem pomagając innym; będą pamiętani i czczeni"

Polska w 1939 r. stała się największym polem śmierci i morderstwa w Europie; był to obszar pod okupacją nazistów, gdzie Polacy byli narodem uciśnionym - powiedział w Oświęcimiu prezydent Izraela Reuven Riwlin. Polacy ryzykowali własnym życiem pomagając innym; będą pamiętani i czczeni - dodał.

Prezydent Izraela mówił, że naród Polski "ledwo dał radę przeżyć II wojnę światową, w 1939 roku Polska stała się największym polem śmierci, morderstwa i zniszczenia w całej Europie".

Był to obszar pod okupacją nazistów, gdzie Polacy byli narodem uciśnionym, żyjącym w strachu - również polski ruch oporu oraz polski rząd na uchodźstwie - zaznaczył.

Reuven Riwlin przypomniał, że z grona Polaków pochodzi wielu Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata - mężczyzn i kobiet - "którzy ryzykowali własnym życiem, życiem swoich najbliższych, którzy ryzykowali pomagając innym" - mówił. "Oni również są zapamiętani i będą pamiętani i czczeni. Każdy z nich oddzielnie".

"Członkowie naszego narodu byli zdradzani przez tych, z którymi żyli ramię w ramię"

Niemcy stworzyli obozy, ale nasi ludzie nie byli mordowani tylko w tych obozach; członkowie naszego narodu byli zdradzani przez tych, z którymi żyli ramię w ramię - powiedział w Oświęcimiu prezydent Izraela.

Tak, to Niemcy stworzyli obozy, ale nasi ludzie nie byli mordowani tylko w tych obozach. Członkowie naszego narodu byli zdradzani przez tych, z którymi żyli ramię w ramię we Francji, Holandii, Belgii, byli mordowani przez Ukraińców, Litwinów oraz tak, również przez Polaków - mówił Reuven Riwlin. Jak dodał, zbyt wielu obywateli Europy wschodniej i zachodniej "kradło żydowską własność, zajmowało żydowskie domy, sprzedawało swoich żydowskich sąsiadów". Mordowało ich i odwracało się plecami do tych, którzy raptem chwilę wcześniej byli częścią ich społeczności - powiedział.

Kiedy ci, którzy przeżyli Holokaust wrócili po wojnie, bardzo często spotykali się z wrogością - dodał prezydent Izraela. I jak zaznaczył "jeżeli Polacy czują, że ich wizerunek został wypaczony, to ważniejsze jest, byśmy razem - Polacy i Żydzi - stworzyli instytut badawczy, razem pracowali nad upamiętnieniem, badali co się stało, by zagwarantować, że Holokaust się nie powtórzy". Nie chcę interferować w Polską historię. Polska wie, w jaki sposób sama znaleźć swoją duszę - podkreślił prezydent Izraela.

Prezydent Polski: Niech nikt nigdy więcej nie podniesie ręki na naród żydowski

Państwo Izrael to dowód klęski nazistowskiego planu zagłady; niech nikt nigdy więcej nie ośmieli się podnieść ręki na naród żydowski - powiedział prezydent Andrzej Duda do uczestników Marszu Żywych. Dzisiaj z szacunkiem, podziwem i sympatią patrzymy na państwo Izrael, które za miesiąc będzie obchodzić 70. rocznicę proklamacji niepodległości - dodał.

Jego istnienie, siła i suwerenność to ostateczny dowód klęski niemieckich zbrodniarzy. Nazistowski plan zagłady nie powiódł się, naród żydowski ocalał i niechaj nigdy więcej nikt nie ośmieli się podnieść na naród żydowski ręki - zaznaczył Andrzej Duda.

I jak podkreślił "Polacy wiele razy walczyli ramię w ramię" z żydowskimi współobywatelami". Według prezydenta Polski "pamięć i prawda o Zagładzie sprawiają, że oba nasze narody tak mocno jak może nikt inny, rozumieją konieczność posiadania silnego państwa, które jako jedyne może zapewnić nam bezpieczeństwo, pomyślność i swobodny rozwój".

"Współistnienie Polaków i Żydów zostało brutalnie przerwane przez Niemców"

Współistnienie Polaków i Żydów zostało brutalnie przerwane przez Niemców, którzy na terytorium Polski wprowadzili nieludzkie prawa - odgrodzili nasze narody murami i drutem kolczastym - usłyszeli uczestnicy Marszu Żywych od prezydenta Polski. Mimo to wielu Polaków starało sie nieść ratunek Żydom - wskazał Andrzej Duda.

Trudno sobie wyobrazić, że przez wiele poprzednich wieków, to stare, historyczne, polskie miasto - Oświęcim - nie kojarzyło się z antysemityzmem, rasizmem i eksterminacją. Tak się stało dopiero za sprawą agresji nazistowskich Niemiec, które w 1939 r. zniszczyły niepodległą Polskę, polskie państwo i przyniosły na naszą ziemię swoje fabryki śmierci, komory gazowe i krematoria - dodał prezydent.

Mój kraj przez tysiąc lat był dla narodu żydowskiego (...) gościnnym, bezpiecznym domem. Byliśmy razem współobywatelami jednego suwerennego państwa, razem walczyliśmy o odzyskanie wolnej Polski w latach 1918-1920, wspólnie ją budowaliśmy - zaznaczył Andrzej Duda.

Według prezydenta "współistnienie narodu polskiego i żydowskiego zostało brutalnie przerwane przez Niemców, którzy na okupowanym terytorium Polski wprowadzili własne, nieludzkie prawa". Zamknęli Żydów w gettach, a za wszelką udzielaną im pomoc karali śmiercią. Chcieli złamać solidarność obywateli Rzeczpospolitej. Odgrodzili nasze narody murami i drutem kolczastym - powiedział. Mimo to - jak podkreślił Andrzej Duda - "wielu Polaków, na różne sposoby, starało się nieść ratunek Żydom".

"Uważamy za swój obowiązek nieść światu świadectwo o Holokauście"

My Polacy, uważamy za swój obowiązek, nieść światu świadectwo o Holokauście. Robiliśmy to już wtedy, gdy Niemcy go dokonywali - tłumaczył podczas uroczystości w Oświęcimiu prezydent Polski.

Zbrodnie popełniane przez nich tu w Auschwitz dokumentował w swoich raportach rotmistrz Witold Pilecki. Relację o zagładzie Żydów przez okupantów niemieckich - Jan Karski, emisariusz rządu polskiego na uchodźstwie przekazał bezpośrednio najwyższym władzom państw alianckich - Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych - podkreślił Andrzej Duda. Jak mówił, świat niestety pozostał wtedy głuchy na polskie wezwania. Miarą obojętności było to, że informację o apelu polskiego rządu, o pomoc w ratowaniu Żydów zamieszczono 11 grudnia 1942 r. w +New York Timesie+, w krótkiej notatce i to dopiero na ósmej stronie. Nie chciano wierzyć, że coś takiego może dziać się w samym środku Europy - zaznaczył.


Trzykilometrowa droga śmierci

Wcześniej, 12 tys. uczestników Marszu Żywych z prezydentami Polski Andrzejem Dudą oraz Izraela Reuvenem Riwlinem na czele przeszło sprzed bramy obozowej z napisem "Arbeit macht frei" w byłym niemieckim obozie Auschwitz I do byłego Auschwitz II-Birkenau. Sygnałem do wymarszu był dźwięk szofaru. Przemarsz trzykilometrową "drogą śmierci" był wyrazem hołdu złożonego ofiarom Holokaustu. W Marszu Żywych przywódcom Polski i Izraela towarzyszyli ocaleni z Holokaustu. Wśród nich był Janek Jabłoń z Kanady. Pochodzę z Krakowa i tam straciłem całą rodzinę, 39 osób. Ja się uratowałem. Przyjechałem tu po ponad 70 latach. Jako 15-latek byłem tu przez rok. Przeżyłem, bo pomógł mi ruch oporu; pan Stańczykowski - opowiadał. Jak podkreślił, przyjechał do Miejsca Pamięci z młodzieżą, by mówić im o historii. Początkowo niczego nie czułem, ale wspomnienia odżyły, gdy podszedłem do bloku 18 i 19. Tam byłem więziony - dodał.

W trzykilometrową trasę Marszu wyruszył również były polski więzień Auschwitz Bogdan Bartnikowski, deportowany do obozu w sierpniu 1944 r. z Warszawy. Miał wtedy 12 lat. To dla mnie ważny dzień, bo jest to Marsz Żywych, ale żywych więźniów Auschwitz-Birkenau jest dziś niewielu. I dlatego właśnie, czując się na siłach, jestem obecny. Oczywiście, to nie jest tylko demonstracja z mojej strony, że przeżyłem. Chcę wspominać o zagazowanych Żydach oraz o Polakach, od których właściwie zaczął się obóz już w 1940 r. Pierwsi więźniowie Auschwitz byli Polakami  - opowiadał.

Przesłanie do uczestników uroczystości skierował premier Izraela Benjamin Netanjahu. Jak napisał, w tym roku przypada 30. rocznica pierwszego Marszu. "Prawie 300 tys. uczestników odbyło bolesną drogę po torach kolejowych z Auschwitz do Birkenau, drogę ocalałych i ponad miliona ofiar, które zginęły tam w czasie Holokaustu" - przypomniał.

Premier Izraela podkreślił, że osobiście po raz pierwszy przemierzył trzykilometrową trasę 20 lat temu. Poczuł wtedy "i głęboki smutek, i ogromną dumę". "W przeciwieństwie do marszów śmierci, Marsz Żywych symbolizuje odrodzenie się oraz żywotność narodu i państwa żydowskiego" - zaznaczył.

Do byłego obozu Birkenau uczestnicy szli trasą z byłego Auschwitz I. Po drodze mijali m.in. tzw. Judenrampe. To torowisko między byłymi obozami. Od wiosny 1942 do połowy maja 1944 r. docierały tam transporty z przywiezionymi do obozu setkami tysięcy Żydów, kilkudziesięcioma tysiącami Polaków, tysiącami Romów oraz innymi deportowanymi. Transporty żydowskie poddawane były selekcji, której dokonywali lekarze SS. Zdrowych i silnych kierowali do obozu. Niezdolni do pracy - ok. 75 proc. przywiezionych - trafiali do komór gazowych.

"Arbeit macht frei"

Miejsce, z którego wyruszył Marsz Żywych - brama główna "Arbeit macht frei" - jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Auschwitz. Jako jedyna w obozie, została wykonana na rozkaz Niemców przez polskich więźniów politycznych deportowanych z więzienia w Wiśniczu w 1940 roku. Pomysłodawcą charakterystycznego wygiętego kształtu zwieńczenia był kapo obozowej ślusarni Kurt Mueller. Litery zrobił polski więzień Jan Liwacz.

Napis nad bramą "Arbeit Macht Frei" ("Praca czyni wolnym") pochodzi od tytułu XIX-w. powieści niemieckiego pisarza i pastora Lorenza Diefenbacha. Był parafrazą cytatu z Ewangelii św. Jana "Prawda czyni wolnym".

Niemcy umieścili napis nad wejściem do kilku obozów, m.in. w Dachau, Sachsenhausen, Flossenbuerg i Gross-Rosen.

(ug)