Przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej wystąpili do amerykańskiego Departamentu Stanu o możliwość zakupu rakiet manewrujących. To broń, która może posłużyć do odstraszania potencjalnego przeciwnika. Pisze o tym dzisiejszy „Dziennik Gazeta Prawna”.

Według informacji "Dziennika Gazety Prawnej", MON pyta Amerykanów, czy sprzedaliby Polsce pociski manewrujące Tomahawk. Pociski te  przenoszą ok. 500 kg materiałów wybuchowych i mogą uderzyć w cele w odległości ponad tysiąca kilometrów.

Tomahawki to amerykańskie pociski samosterujące, których Stany Zjednoczone po raz pierwszy użyły przeciw Irakowi na początku lat 90. podczas operacji Pustynna Burza. Broń ta jest na wyposażeniu jedynie USA i najbliższego sojusznika Waszyngtonu w Europie - Wielkiej Brytanii.

Ministerstwo Obrony Narodowej nie chce informować, czy takie zapytanie faktycznie zostało złożone.

Dlaczego Polska sprawdza możliwość zakupu tego typu pocisków? Jest to związane z programem Orka, czyli planowanym zakupem trzech okrętów podwodnych wyposażonych w pociski manewrujące o zasięgu co najmniej kilkuset kilometrów.

Tak naprawdę do wyboru są tylko dwa rodzaje pocisków, które mogłyby znaleźć się na kupowanych okrętach: francuski MdCN oraz amerykański Tomahawk.

Więcej o tym, jak zbroi się Polska, przeczytacie na portalu forsal.pl