Opactwo Benedyktynów w Tyńcu nie będzie podejmować żadnych kroków prawnych przeciwko mężczyźnie, który półnagi tańczył na ołtarzu w klasztornym kościele. Osoba ta – oświadczyli benedyktyni – skontaktowała się z opactwem i wyraziła głęboki żal z powodu zajścia.

Oświadczamy, że sprawca incydentu z dnia 23 sierpnia, który miał miejsce w kościele naszego klasztoru, skontaktował się z opactwem, wyrażając głęboki żal z powodu zajścia, i w rozmowie z opatem tynieckim zadeklarował chęć zadośćuczynienia - poinformowali mnisi na swojej stronie internetowej.

Jak napisano w oświadczeniu, opactwo nie będzie podejmować żadnych kroków prawnych przeciwko sprawcy. Wobec aktu szczerej skruchy pragniemy postąpić zgodnie z nakazem Pana, który powiedział: odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone - wskazali benedyktyni.

Mnisi podziękowali też za przesyłane im wyrazy wsparcia i za modlitwę w intencji ich wspólnoty zakonnej.

Do incydentu doszło w niedzielę 23 sierpnia, podczas prób do koncertu Krakowskiego Kwintetu Harfowego i organisty Dariusza Bąkowskiego-Koisy. Mężczyzna, który - jak donosiły media - wracał z imprezy techno, organizowanej ok. pół kilometra od opactwa, miał wejść do klasztoru i nieoczekiwanie wspiąć się na ołtarz, krzyczeć na nim i tańczyć. Do mężczyzny - ubranego jedynie w krótkie spodenki - nie docierały prośby jednego z mnichów o opuszczenie świątyni. Na miejsce wezwano policję, która wezwała karetkę i przekazała mężczyznę pogotowiu. Nieoficjalne źródła mówią, że trafił on do zakładu psychiatrycznego.

W poniedziałek rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krakowie Piotr Szpiech poinformował PAP, że zostało wszczęte dochodzenie przeciwko mężczyźnie pod kątem naruszenia art. 169 kodeksu karnego, mówiącego o tym, że za publiczną obrazę uczuć religijnych grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.