Całą noc trwała akcja ratunkowa Horskiej Zachrannej Służby w słowackich Tatrach. O pomoc ratowników poprosili Polacy, którzy utknęli na szczycie Wielkiej Śnieżnej Turni. Nic się nie stało, ale nie umieli zejść z powodu załamania pogody.

Słowaccy ratownicy próbowali dolecieć do wzywających pomocy taterników śmigłowcem. Nie udało się to jednak z powodu bardzo silnego wiatru. Dlatego zdecydowali, że dojdą do Polaków na piechotę. Mimo trwającej całą noc akcji, niestety i ta próba okazała się nieudana, bo ratownicy przy bardzo złej pogodzie musieli poruszać się w trudnym wspinaczkowym terenie.

Rano na miejsce znów wezwano śmigłowiec, który przy pomocy liny przeniósł alpinistów do Chaty Terriego. Naszym rodakom nic się nie stało. Mieli ze sobą śpiwory, które pozwoliły im na przetrwanie nocy w górach.

To druga taka akcja w ciągu ostatniej doby

Wczoraj informowaliśmy o dramatycznej akcji słowackich ratowników na Gerlachu, którzy przez cała noc sprowadzali na dół czworo naszych rodaków. Wspinacze schodząc z najwyższego szczytu Tatr pomylili drogę i weszli w bardzo niebezpieczny żleb. Podczas zjazdu na linie 39-letnia kobieta spadła około 30 metrów, pociągając za sobą swojego partnera. Mężczyzna w wyniku upadku złamał nogę.

Ratownicy, mimo zmroku i trudnych warunków pogodowych, zdecydowali o włączeniu do akcji śmigłowca, który po północy ewakuował ranną do szpitala. Mężczyznę ze złamaną nogą ratownicy znieśli niżej i także zabrali na dół helikopterem. Dwóch pozostałych członków grupy sprowadzono do Śląskiego Domu.

Wielka Śnieżna Turnia (2337 m n.p.m.) leży w Śnieżnej Grani, w słowackiej części Tatr Wysokich. Na szczyt nie prowadzą żadne szlaki turystyczne. Turnia jest dostępna tylko dla taterników.