Jeden podpis i 304 euro w kieszeni - tak dorabiają europosłowie z Polski. Nasi wysłannicy do Parlamentu Europejskiego dostają pieniądze za udział w komisji ds. Unii Europejskiej, choć często w ogóle nie biorą w niej udziału, lub jest to udział symboliczny - ustalili reporterzy TVN24.
Na posiedzenia komisji europosłowie są zapraszani jako goście, a za obecność na posiedzeniach Parlament Europejski płaci im diety w wysokości 304 euro dziennie. Aby dostać pieniądze, wystarczy podpisać się na liście obecności w sali, w której odbywa się komisja.
Na takim procederze reporterzy przyłapali europosłów Jacka Protasiewicza, Bogusława Sonika,
Marka Migalskiego, Pawła Kowala, Marka Siwca i Jacka Kurskiego.
I tak na przykład Marek Migalski po złożeniu podpisu na liście obecności opuścił salę, w której odbywało się posiedzenie. Potem tłumaczył, że nie wziął udziału w posiedzeniu, bo nie wiedział, że odbywa się ono tak późno, a miał umówione spotkania. Polityk ma też inne obowiązki w stosunku do swoich wyborców - zaznaczył europoseł Migalski.
To nie jest zarobek, tylko dieta. Jeśli ktoś nie jest w Parlamencie Europejskim to jest w Sejmie - odpowiedział Paweł Kowal (PJN) zapytany o przyczyny takiego zachowania.
Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Przekażę pieniądze uzyskane w ten sposób na cele
charytatywne - powiedział w "Tak jest" eurodeputowany PO Bogusław Sonik.