Obrońca Dariusza P., oskarżonego o podpalenie w maju 2013 roku domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci, uważa, że prokuratura nie przedstawiła wystarczających dowodów do skazania jego klienta. Innego zdania jest pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. "Rodzina była dla mnie najważniejsza. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby długi pokrywać w tak absurdalny sposób" - mówił przed sądem oskarżony.

Obrońca Dariusza P., oskarżonego o podpalenie w maju 2013 roku domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci, uważa, że prokuratura nie przedstawiła wystarczających dowodów do skazania jego klienta. Innego zdania jest pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. "Rodzina była dla mnie najważniejsza. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby długi pokrywać w tak absurdalny sposób" - mówił przed sądem oskarżony.
Oskarżony na sali rozpraw /Anna Kropaczek /RMF FM

Gliwicki sąd kontynuował wysłuchiwanie mów końcowych w procesie P. Trzy tygodnie temu przed sądem przemawiała prokurator, która zażądała dla niego dożywocia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 35 latach.

Według oskarżenia P. zabił, bo chciał uzyskać pieniądze z ubezpieczenia. Broniący P. mec. Eugeniusz Krajcer ocenił jeszcze przed rozprawą w rozmowie z dziennikarzami, że prokuratura nie ma mocnych dowodów i będzie starał się to wykazać w swoim wystąpieniu. Poszlaki nie są na tyle mocne, żeby wiązały się w łańcuch, który pozwala na skazanie oskarżonego - oświadczył adwokat.

Wszystkie te argumenty, które były na początku, zostały przedstawione przez panią prokurator także w końcowym wystąpieniu, nie słyszałem o żadnych nowych - dodał. Obrona kwestionuje m.in. ustalenia biegłych, według których dom rodziny P. został celowo podpalony, a sam oskarżony był wtedy w pobliżu domu.

Pytany o swojego klienta adwokat powiedział: Przygotowuje się do końcowego wystąpienia i muszę powiedzieć, że jest w optymistycznym nastawieniu, ja też. Dodał, że ma kontakt z synem, który ocalał z pożaru i według niego "jest to bardzo serdeczny kontakt".

Nie podjąłem próby podłożenia ognia. Nie było żadnego podpalenia - mówił w ostatnim słowie oskarżony. 

O winie oskarżonego przekonany jest natomiast pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Jakub Przybyszewski, który jako pierwszy zabrał głos podczas poniedziałkowej rozprawy. Adwokat zaznaczył, że oskarżyciele posiłkowi - członkowie najbliższej rodziny P. - przystępowali do procesu nie po to, by pomagać prokuraturze lub obronie, lecz po to, by brać udział w ustaleniu tego, co faktycznie się stało - poznać prawdę.

Z upływem czasu, jak długo ten proces trwa, utwierdzaliśmy się w coraz większym przekonaniu o sprawstwie - że oskarżony tę zbrodnię popełnił - podkreślił Przybyszewski i wyliczał ustalenia, które przemawiają za winą oskarżonego, m.in. opinie biegłych. Ocenił, że są one rzetelne.

Sąd Okręgowy w Gliwicach ogłosi wyrok 19 grudnia.

Mężczyzna został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 roku. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna, który ocalał z pożaru. Proces rozpoczął się w maju 2015 roku i toczy się przed rybnickim wydziałem gliwickiego sądu okręgowego.

W obszernych wyjaśnieniach P. nie przyznał się do zabójstwa, utrzymując, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru. Zgadzał się natomiast z zarzutem kierowania śledztwa na fałszywe tory. Tłumaczył, że chciał odsunąć od siebie podejrzenia.

Według biegłych z zakresu pożarnictwa zarzewia ognia w domu były w sześciu miejscach. Żaluzje były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. Z opinii biegłych, którzy badali logowania telefonu podejrzanego, wynika, że P. w czasie wybuchu pożaru był w pobliżu domu. Oskarżony utrzymuje, że znajdował się wówczas w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.

Biegli, którzy kilka tygodni obserwowali Dariusza P. w Szpitalu Psychiatrycznym przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu, uznali go za poczytalnego. Stwierdzili u niego cechy osobowości psychopatycznej. Wcześniej dwa inne postępowania przeciwko P. zostały umorzone, bo biegli uznali go za niepoczytalnego. Jak podawała prokuratura, P. najprawdopodobniej symulował niepoczytalność, m.in. czerpiąc wiedzę ze znalezionej u niego w domu książki o psychiatrii.

Możliwe, że dużo łatwiej byłoby zrozumieć to zdarzenie, gdyby psychiatrzy uznali, że oskarżony jest niepoczytany (...). Mieliśmy do czynienia ze zbrodnią, która prowadzi do ostatniego kręgu piekła - podsumował mec. Przybyszewski. Poparł wniosek prokuratury, dotyczący kary dla P.

(az)