Szybko zapadający zmierzch i coraz częstsze oszczędności miast na oświetleniu powodują, że kobiety czują się mniej bezpiecznie, gdy wracają na przykład z pracy do domu po zmroku. Sposobem na to jest kurs samoobrony dla pań. Takie ćwiczenia organizuje między innymi jeden z klubów karate w Łodzi, który odwiedziła dziennikarka RMF FM Agnieszka Wyderka.

Na zajęcia przychodzi kilkanaście kobiet. Szkolenie w łódzkim Klubie Karate 44 prowadzi prawdziwy instruktor sztuk walki, znający także karate - Jacek Wierzbicki. Ćwiczenia odbywają się raz w tygodniu i trwają godzinę. Kursantki w sposób czynny uczą się samoobrony, więc właściwe ćwiczenia poprzedza 15-minutowa rozgrzewka. Po takim kursie wzrasta poczucie bezpieczeństwa, ale też świadomość, jak się zachować, żeby nie ściągnąć na siebie niebezpieczeństwa - mówi jedna z uczestniczek kursu. Teraz wiem np., że trzeba się rozglądać, gdy się idzie ulicą. Gdy muszę wrócić wieczorem do domu, to nie trzymam torebki z tyłu, ale przed sobą. Gdy wiem, że będę wracać późno, to nie zakładam butów na wysokim obcasie, ale raczej wygodne, na płaskiej podeszwie - dodaje.

Inna kursantka mówi o rodzaju szkolenia. Tutaj nie uczymy się, jak walczyć, ale jak się obronić i uciec. Chodzi o to, żeby ktoś nam nie zrobił krzywdy, żebyśmy umiały oszołomić przeciwnika i uciec. Ważnym aspektem takiego kursu jest wyuczenie odruchów. Ćwiczenia trzeba systematycznie powtarzać, bo sytuacja zagrożenia wymaga reakcji natychmiastowej - zauważa kobieta, która przychodzi kolejny rok na zajęcia.

Do obrony może posłużyć damska torebka, parasol, czy nawet pęk kluczy

Takiej natychmiastowej reakcji nie da się wypracować na zasadzie, gdy tylko wiemy, co powinniśmy zrobić. To jednak trzeba ciało nauczyć takich odruchowych reakcji. Do obrony można wykorzystać wszystko, co pozwoli nam zwiększyć dystans pomiędzy nami a przeciwnikiem. Może to być torebka na uszach, parasol, laska, kijek do nordic walking, a nawet pęk kluczy na smyczy, który rozkołujemy nad swoją głową, tak, żeby trafić napastnika. Damską torbą bijemy jak rakietą tenisową, czyli trzymamy ją za uszy i uderzamy z prawej w lewo i po skosie, jak byśmy uderzali z beckhandu i forehandu - podpowiada instruktor sztuk walki i jednocześnie instruktor na kursie samoobrony dla kobiet - Jacek Wierzbicki.

Natomiast parasol, laskę czy kijek możemy wykorzystać do uderzeń i pchnięć. Robimy to podobnie, jak z torebką, czyli bijemy z lewej na prawą stronę. Takie newralgiczne miejsca, które nie zniosą bólu po uderzeniach, to części ciała poniżej pasa: krocze, piszczele, kolana, stawy, a także miejsca mocno umięśnione, jak np. uda. Trzeba pamiętać, że wrażliwe miejsca to też są gałki oczne, krtań i splot słoneczny. Dobrze jest kilkakrotnie przećwiczyć sobie obronę na przykład torbą, żeby w sytuacji zagrożenia mieć wprawę, jakieś doświadczenie i trafić celnie - dodaje.