Tysiące listów i przesyłek spóźnionych z powodu strajku pocztowców dociera właśnie do adresatów. Listy polecone, w tym priorytetowy wysłane przez naszego reportera w Lublinie dotarły do krakowskiej redakcji RMF FM po 14 dniach od ich nadania. Zgodnie z pocztowymi przepisami można więc złożyć reklamację na opóźnienie.

Pytanie tylko, czy taka reklamacja ma sens. Co prawda jest punkt o nienależytym wykonaniu usługi, ale ma on zastosowanie wtedy, kiedy poczta zgubi list, nie dostarczy go wcale, bądź uszkodzi. Co z czasem dostarczenia listu? Te terminy gwarantowane doręczenia przesyłek mają charakter tylko i wyłącznie jakościowy - mówi p.o. rzecznika lubelskiej poczty. Oznacza to, że priorytet powinien, ale nie musi dotrzeć na następny dzień i nie można tego wyegzekwować.

Jest jeszcze jedna furtka, z której poczta może skorzystać – czyli siła wyższa: Ta okoliczność strajkowa to zdarzenia nagłe i nieprzewidziane i część sądów traktuje takie zdarzenie, jako siłę wyższą . Odpowiedzialności więc nie ma. Jeśli ktoś chce, po wykorzystaniu reklamacji pocztowej, może skierować sprawę do sądu. Nie ma jednak pewności wygranej.