Trzy miesiące aresztu dla 20-latka, który w weekend spowodował po pijanemu tragiczny wypadek w Baninie na Pomorzu. Na miejscu zginął jego o rok starszy kolega. Kierowca miał blisko 1,5 promila alkoholu w organizmie.

Decyzja o tymczasowym areszcie została podjęta nie na sali sądowej, a w szpitalu. 20-letni pijany kierowca wciąż w nim przebywa. Także został ranny w wypadku, który spowodował. Podobnie jak jeszcze dwie osoby, które piątkowego wieczoru wsiadły z nim do samochodu. To 16-letnia dziewczyna i 21-latek. Według informacji przekazanych przez policję ich życiu nic nie zagraża.

Także w szpitalu, wczoraj wieczorem, 20-latek usłyszał dwa prokuratorskie zarzuty: prowadzenia samochodu po pijanemu i spowodowania w takim stanie śmiertelnego wypadku. Przyznał się do winy. Przyznał także, że pamięta, iż jechał z nadmierną prędkością. Prokurator wysłuchał też jego wyjaśnień dotyczących między innymi tego, co działo się zanim młodzi ludzie wsiedli do auta. Śledczy będą je teraz weryfikować. Szczegółami na razie nie chcą się dzielić.

Do wypadku doszło w weekend. 20-letni kierowca, który jechał od strony Gdańska w kierunku Miszewa wypadł z drogi, uderzył w wiatę przystanku, słup oświetleniowy i ogrodzenie. 21-letni pasażer auta, które prowadził sprawca, zginął na miejscu. Za spowodowanie tragicznego wypadku grozi mu do 12 lat więzienia.